sobota, 8 lutego 2014
Rozdział 3
,,Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.''
Dochodziła godzina dwudziesta. Na dworze było już zupełnie ciemno, ze względu na późną porę roku oraz dnia. Wieczór był błogi, lecz nie w domu Madison'ów. Monica leżała w łóżku, dokładnie analizując otrzymanego wcześniej sms'a. Wystraszyła się go; nie wiedziała do jakich rzeczy zdolny jest dziwny Styles. Nurtowało ją pytanie - dlaczego dwójka nowych uczniów zwróciła uwagę akurat na nią i Lizzie? Zawsze były nieśmiałe i zbyt łatwo dawały sobą pomiatać, przyciągały kłopoty jak nikt inny, a Styles i Horan byli podwójnym kłopotem. Najgorsze było to, że dziewczyny tak naprawdę ich nie znały, nie miały pojęcia kim jest dwójka chłopaków i nie wiedziały czego mają się spodziewać. A kim był sam Harry? Oprócz tego, że był niebezpieczny, Monica nie wiedziała o nim kompletnie nic. Intrygował ją; był strasznie tajemniczy. Mimo, że ją ciekawił - nie chciała mieć z nim nic do czynienia. Wolała swoje smętne, nudne życie w swoich czterech ścianach. Miała przy sobie Lizzie i to jej wystarczało, ale czy na pewno? Może jednak wcale nie powinny się przejmować, bo to zwykłe dokuczanie, a groźne spojrzenia chłopaków są złudne?
Kiedy dziewczyna nerwowo kartkowała książkę, którą wypożyczyła z biblioteki, usłyszała dźwięk nadchodzącego sms'a. Drgnęła. Bała się otwierać wiadomości, gdyż nadawcą mógł być niejaki Harry Styles. Po kilku chwilach przemogła tymczasowe przerażenie i włączyła nową wiadomość.
''Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam, ale... nie mogę wytrzymać z Jeremym. Muszę wyjść z domu. Mogłabym wpaść na noc? Nie zajmę dużo miejsca w Twoim łóżku :D Bardzo proszę. L xxx''
Monica odetchnęła z ulgą widząc od kogo otrzymała wiadomość, choć zmartwiła się sytuacją swojej przyjaciółki. Współczuła jej, że musi znosić obecność mężczyzny, który jej nienawidził. Wiele razy wspominała, że chciał nią rządzić i udawać ojca. Mo miała świadomość tego, że Elizabeth nie miała się do kogo zwrócić. Nie mogła liczyć na swoją mamę, gdyż ta była ślepo zapatrzona w ,,dyktatora''.
'' Pewnie, wpadaj szybciutko! Zamówię pizzę, zrobię popcorn i pooglądamy filmy! Moich rodziców nie ma, bo są na bankiecie. Piżama Party! M xx ''
Odpisała, po czym - tak jak wspominała w wiadomości telefonicznej, poszła zamówić pizzę. Zadzwoniła do ich ulubionej restauracji i złożyła zamówienie. Miły pan po drugiej stronie aparatu zapewnił, że za niecałe czterdzieści minut jedzenie zostanie dostarczone. Ucieszona Madison pobiegła do kuchni. Włączyła mikrofalówkę i zabrała się za przygotowywanie przekąski; popcornu.
Nim się obejrzała, do jej uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Domyśliła się, że to Lizzie. Podreptała więc pod drzwi frontowe i przekręciła klucz w zamku, zwalniając ,,blokadę''. Nacisnęła na klamkę, a następnie jej oczom ukazała się sylwetka przyjaciółki. Miała zapłakane, czerwone oczy. Jej włosy były potargane; najwyraźniej biegła.
- Kochanie, nie płacz.- Monica od razu rzuciła się przyjaciółce w ramiona. Wiedziała, że potrzebuje teraz podwójnego wsparcia. - Możesz zostać u mnie tyle ile zechcesz. - Wpuściła dziewczynę do środka. -Zaraz będzie pizza, wybrałam kilka niezłych filmów...uśmiechnij się, powiedz coś.- Spojrzała Lizzie w oczy, a ta uniosła swoje kąciki ust ku górze. Sama obecność Mo, sprawiała, że Elizabeth czuła się lepiej.Młoda Madison zaprowadziła Liz do salonu. Na kanapie leżał wcześniej uszykowany koc oraz poduszki.
- Idź się przebierz w piżamę, a ja włączę film. - Zwróciła się do Lizzie, która zaczęła wyjmować z podręcznej torby jakieś ubrania. - Jeśli chcesz to weź prysznic, czuj się jak u siebie.- Uśmiechnęła się do przyjaciółki. Gdy skierowała się do łazienki, Mo odprowadzała ją wzrokiem.
Po kwadransie od przyjścia Lizzie, dostarczono pizzę. Wszystko było gotowe, a Monica czekała już jedynie na powrót młodej Dawes z łazienki. W między czasie dziewczyna zaniosła przekąski oraz picie do salonu, a nim się obejrzała Lizzie była już obok niej. Obie wskoczyły pod kocyk i zajęły się pałaszowaniem pyszności; oglądaniem jakiegoś romansidła.
- Co tym razem zrobił ten dupek?- Spytała nieoczekiwanie Monica.
- Jak myślisz? - Prychnęła Liz. - Uderzył. - Szepnęła zaciskając piąstki. - Nienawidzę go, nienawidzę swojego domu.
- Liz, on nie może Cię bić.- Westchnęła przejęta Mo. -Musisz powiedzieć mamie, iść na policję. Cokolwiek.
- Myślisz, że ona nie widzi? Przestań...
- A policja? Możesz iść.
- To nie jest takie proste, przecież wiesz. - Mruknęła zirytowana tematem. - Coś z tym zrobię, ale teraz proszę...zakończmy temat mojej toksycznej sytuacji życiowej.
- Pewnie. - Uśmiechnęła się pocieszająco. - Zapomnij o tym.
Siedziały w milczeniu przez następne pół godziny, lecz w pewnym momencie coś, a raczej dzwonek do drzwi zakłócił ich błogi spokój. Zdziwione popatrzyły na siebie, po czym wstały z kanapy. Monica powiedziała mało zrozumiałe ,,otworze'' a następnie podreptała do drzwi. Nie zwracając uwagi na swoje ubranie, w którego skład wchodziły krótkie spodenki i koszulka; postanowiła otworzyć. Przekręciła klucz i nacisnęła na klamkę, ciągnąc ją do siebie. Ujrzała przed sobą wysokiego, umięśnionego, młodego mężczyznę. Zauważyła charakterystyczne loki na głowie - były potargane, co sprawiało, że chłopak był jeszcze seksowniejszy. Harry Styles - wykrzyczała w myślach. Była tak zdziwiona, że zapomniała o strachu.
- Czego chcesz?! - Warknęła. - Skąd wiesz, gdzie mieszkam? Jak śmiesz nachodzić mnie w nocy? Idź stąd! - Obdarowała go groźnym spojrzeniem, na które chłopak jedynie cicho zachichotał.
- Po pierwsze.- Chwycił dziewczynę za ramiona. - Wiem i mogę wszystko.- Uśmiechnął się łobuzersko. -Po drugie.. nie tym tonem!- Uniósł głos, a następnie wtargnął do domu, zostawiając onieśmieloną dziewczynę przy drzwiach, które następnie zamknęła i odwróciła się w stronę bruneta. Poczuła wracający strach gdy zauważyła, że jego zielone oczy dokładnie analizują jej sylwetkę. Speszyła się zaplatając dłonie na piersiach, uświadamiając sobie, że jest w samej piżamie.
- Kto przyszedł?- Po domu rozległ się głos Lizzie, a Mo spojrzała na zdezorientowanego Stylesa.
- Nikt ważny, zaraz wychodzi! - Monica odkrzyknęła przyjaciółce, która po chwili znalazła się obok niej i Harrego.
- Spodziewałem się, że będziesz sama, kochanie. - Nawet nie spojrzał na młodą Madison, bo zajęty był przyglądaniem się wystraszonej Elizabeth. - Co Ty tu robisz?
- Co?! - Warknęła oburzona Mo. -To raczej ja powinnam zapytać co Ty tutaj robisz, a nie moja przyjaciółka!
- Przyszedłem, żeby się lepiej poznać. - Posłał dziewczynie bezczelny uśmiech. - I powtarzam, żebyś nie mówiła do mnie takim tonem. Nie chcę robić Ci krzywdy! - Wysyczał. -A teraz zapytam ponownie, co Ty tu robisz? - Spojrzał na Liz.
- Nocuję.- Wydukała. - Piżama Party i te sprawy. - Spuściła głowę, chcąc uniknąć świdrującego spojrzenia kędzierzawego.
- Gdybym wiedział, że będziesz to wziąłbym Horana. - Zachichotał. - Ale jeszcze nic straconego, bo Twoich rodziców nie będzie przez całą noc.
- Skąd...Przecież oni są, tylko już śpią. Radziłabym Ci iść, bo jeżeli tata się obudzi to nie będzie zadowolony. - Kłamała.
- Och, jesteś taka słodka, gdy zmyślasz.- Zaśmiał się, a dziewczyna oblała się rumieńcem. Onieśmielał ją jeszcze bardziej niż inni ludzie, których najzwyczajniej w świecie się wstydziła. -Wiem, że Twoi rodzice są na bankiecie, bo to bankiet u mojego starego.- Skrzywił się wypowiadając dwa ostatnie słowa. - Więc co robimy, dziewczynki? - Rozsiadł się na kanapie w salonie, po czym obdarował dziewczyny swoim przenikliwym i tajemniczym spojrzeniem.
Przyjaciółki zatrzymały się w progu pomieszczenia, w którym znajdował się Styles i pełne strachu spoglądały na siebie. Nie miały najmniejszego pojęcia co zrobić, powinny go wyprosić, tylko jak?
-Mógłbyś już iść? - Spytała cicho Monica, patrząc na swoje stopy, które właśnie w tym momencie wydały się jej bardzo interesujące.
- Przecież dopiero przyszedłem. - Uśmiechnął się
- Może zadzwonisz po tatę? - Lizzie szepnęła do Mo tak by tylko ona to słyszała jednak zaraz spuściła wzrok gdy poczuła na sobie oczy bruneta.
- Nie radziłbym. Poza tym nie zrobi tego, bo za bardzo się boi. Zgadłem? - Parsknął śmiechem. - Chyba nie chcemy im przeszkadzać? Na pewno świetnie się bawią więc i my możemy. Nigdzie mi się nie śpieszy. - Poklepał miejsce obok siebie i głosem niecierpiącym sprzeciwu, rozkazał - Siadajcie. - Wyczuwając iż jest zdenerwowany posłusznie usiadły na drugim końcu kanapy i naciągnęły na siebie wcześniej używany koc. Chłopak widząc ich strach delikatnie się zaśmiał i wziął do dłoni stojący na stoliku popcorn. - To może mi coś o sobie opowiecie?
- Co?! - Bąknęła młodsza z dziewczyn i ścisnęła dłoń Liz. - Czego ty od nas chcesz?
- Poznać was. - Wzruszył ramionami. - Więc... macie rodzeństwo? - Wypalił niespodziewanie, mimo iż znał odpowiedź.
- Nie. - Mruknęła cicho młoda Madison. -Ale Liz ma brata. Mieszka w Manchesterze.
- Ale ona chyba umie mówić? - Zachichotał. - Umiesz? - W odpowiedzi otrzymał jedynie delikatne skinienie głowy.
Przez kolejną godzinę Madison i Dawes odpowiadały na przeróżne, idiotyczne pytania, w zamian nie dostając żadnej odpowiedzi. W ich głowie zrodziło się tysiące pytań dotyczących siedzącego obok chłopaka, ale on nie miał najmniejszego zamiaru by zaspokoić ich ciekawość i widocznie czerpał radość z tego iż powoli wyprowadza je z równowagi. Zapewne godzinny wywiad Harrego ciągnął by się jeszcze dłużej gdyby nie to, że po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk przychodzącego połączenia. Chłopak zirytowany, że ktoś mu przerwał, delikatnie uniósł biodra i wyciągając z kieszeni spodni telefon, przycisnął go do ucha. Jego oczy wyraźnie pociemniały. Kilka słów niezadowolenia i westchnienie to jedyne co usłyszały nastolatki z ust Stylesa. W pewnej chwili wstał z kanapy i odszedł od towarzyszek, które z ciekawością odprowadzały bruneta wzrokiem. Przeszedł do innego pomieszczenia gdzie kontynuował rozmowę. Teraz dziewczyny mogły usłyszeć jak jego rozmowa przeradza się w coś rodzaju kłótni, ponieważ krzyczał, lecz nie wiedziały o co chodzi. Wrócił do nich po długich pięciu minutach.
- Muszę już iść. Mam ważne sprawy do załatwienia. - Oznajmił.
- O dwudziestej drugiej? - Mo odważyła się zapytać, spoglądając na zegar wiszący na ścianie.
- W mojej branży, życie rozpoczyna się po zmroku, kochanie. - Nachylił się nad nią i ucałował ją w policzek, za co został bardzo szybko odepchnięty. Zaśmiał się cicho, po czym podszedł do Lizzie i wyciągnął do niej dłoń w celu pożegnania się. Dziewczyna niepewnie uczyniła to samo i uścisnęła jego dłoń.
- Jutro po was przyjedziemy. - Powiedział. -Rano.
- Co?! Po co? - Madison uniosła głos, co spowodowane było jej zdziwieniem.
- Pojedziemy razem do szkoły, kochanie.
- My pojedziemy autobusem. - Tym razem Lizzie zabrała głos.
- Bez dyskusji. - Warknął Styles. - Do jutra. - Wyszedł zostawiając nastolatki same.
- W mojej branży, życie zaczyna się po zmroku, kochanie. - Przedrzeźniała go Mo, spoglądając z rozbawieniem na Lizzie. - Czy on jest normalny?
- Nie wiem, ale chyba właśnie powiedział, że po nas przyjedzie. Rano. - Dziewczyna szerzej otworzyła oczy gdy ujrzała niezrozumiałą dla niej reakcję przyjaciółki. Monica siedziała na kanapie i wyglądała jakby walczyła ze sobą by się nie rozpłakać ale też nie wybuchnąć śmiechem.
-Wszystko w porządku? - Zapytała siadając obok niej. - Wyglądasz jakbyś..
- Ja już nie wiem jak reagować na to wszystko. Dlaczego ciągle spotykamy takich... - Zawahała się przez chwilę. - .. takich ludzi? Jak nie Claudia i Josh, to ta dwójka. O ile Horan jeszcze nie zdążył wyprowadzić mnie z równowagi to Styles robi to cały czas. Nie dręczy nas tak jak Claudia ale sama jego obecność sprawia, że chcę uciec, po prostu zniknąć.
- Och, role się odwróciły.
- Co?
- To Ty zawsze byłaś tą od pocieszania. - Westchnęła delikatnie się uśmiechając i objęła mocno przyjaciółkę. - Jak myślisz, o co chodzi z tą całą branżą? - Odsunęła się pd niej i nakreśliła w powietrzu cudzysłów dotyczący ostatniego jej słowa.
-Nie mam pojęcia, ale mam przeczucie, że to niebezpieczny typ... I on chce po nas przyjechać? - Bardziej oznajmiła niż zapytała marszcząc przy tym czoło. Lizzie niepewnie przytaknęła. - Nie. Nie zrobi tego.
- To byłoby dziwne.
- To oznaczałoby, że jest psycholem. Nic mu nie zrobiłyśmy, w jego mniemaniu zapewne jesteśmy nikim. - Monica kręcąc głową podciągnęła kolana opierając na nich brodę. - Nie zrobi tego. - Powtórzyła cicho.
Po jakimś czasie dziewczyny zasnęły zmęczone całym tym dniem i kilka godzin później obie znajdowały się w swoich pokojach. Lizzie wróciła do domu nad ranem tak by móc zabrać potrzebne książki i wyszykować się do szkoły. Natomiast Monica w tym czasie zeszła na dół by zjeść śniadanie. Była bardzo zmęczona poprzednią nocą i nie miała najmniejszej ochoty wychodzić z łóżka jednak nie miała wyjścia. Gdy stawiała nogę na ostatnim schodku, usłyszała głosy dobiegające z kuchni. Jej rodzice byli już na nogach. Dziewczyna była pod wrażeniem.
- Dzień dobry. - Przywitała się siadając przy stole.
- Witaj. - Odparli zgodnie państwo Madison. - Był ktoś u Ciebie wieczorem? - Zapytała mama dziewczyny, stawiając przed nią talerz ze śniadaniem.
-Ymm, tak Elizabeth. - Odparła przypominając sobie, że nie posprzątała bałaganu panującego w salonie. Oczywiście o obecności Stylesa nie wspomniała. - Idę się ubrać, muszę się pośpieszyć. - Mruknęła cicho, po czym pobiegła na górę. Gdy była w swoim pokoju, z szafki wyjęła ciemne rurki oraz białą, zwiewną bluzkę z nadrukami. Wzięła szybki prysznic i ubrała się. W ekspresowym tempie rozczesała włosy i zrobiła lekki makijaż, który był naprawdę ledwo widoczny. Po chwili była już na dole i zakładała buty.
- Idę! - Poinformowała swoich rodziców i wyszła z domu. Naprzeciwko domu Madisonów zatrzymało się duże, luksusowe, czarne auto. Dziewczyna z zaciekawieniem przyglądała się manewrom owego pojazdu. Jej oczy przybrały rozmiar polskich pięciozłotówek, kiedy dostrzegła kto siedzi za kierownicą tego bardzo ekskluzywnego pojazdu. Chłopak z brązowymi lokami oraz Ray Banami na nosie, zwrócił głowę w jej stronę.
- Cholera! -Warknęła pod nosem, po czym chwyciła za telefon i wybrała numer do Liz. Po kilku sygnałach usłyszała głos przyjaciółki. - Zrobił to. - Powiedziała tajemniczo, na co odpowiedziała jej zwykła cisza. - Przyjechał po mnie.
- Jak to? Widzisz go?
- Siedzi w samochodzie, a ja go ignoruję. - Wyjaśniła. - Będę musiała kończyć, bo chyba wychodzi.
- Uważaj na niego, Mo. - Słyszała przejęty głos młodej Dawes.
- Ty też bądź ostrożna, bo po Ciebie miał wpaść Horan.
- O cholera..
- Kończę, pa. - Rozłączyła się, gdy ujrzała Harrego, który opierał się o maskę samochodu. Przyglądał się jej swoim przenikliwym spojrzeniem. Mogła dostrzec je dopiero teraz, bo zdjął okulary. Dziewczynę przeszedł dziwny dreszcz. Nie chciała go widzieć, nie teraz, gdy jej mama mogła zauważyć podejrzanego chłopaka przez okno. Postanowiła go wyminąć i podążać na przystanek, jak zawsze.
- Ej, gdzie idziesz? - Usłyszała za sobą znany, męski głos. - Mam Cię gonić? Lubisz takie zabawy? - Mimo, że była odwrócona do niego tyłem, czuła, że bezczelnie się szczerzy.
- Odpieprz się, błagam. - Krzyknęła w jego stronę. - Nigdzie z Tobą nie jadę.
- Przestań być taka uparta. Przecież nic Ci nie zrobię. - Poczuła jak łapie ją za nadgarstek. - Wejdź do tego samochodu i mnie nie denerwuj. Nie chciałabyś znać Zdenerwowanego Harrego.
- Hmm, znam już Irytującego Harrego. - Mruknęła cicho, aby Styles tego nie usłyszał.
- Bo się spóźnimy. - Ostrzegł, a na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech. - Czy to Twoja mama? - Spojrzał na kobietę, która wyglądała zza drzwi.
- Ja pieprze. - Przeklęła, co wywołało u Styles'a cichy chichot. - Mam przerąbane.- Zauważyła, że jej matka intensywnie się im przygląda. Postanowiła, że lepiej będzie zawrócić do samochodu Harrego, aby uniknąć niepotrzebnych pytań.
- Moo! - Rozległ się głos rodzicielki siedemnastolatki. - Wszystko w porządku? Kim jest ten chłopka? - Pytała.
- Jestem Harry. - Podszedł do kobiety i ucałował wierzch jej dłoni, którą mu podała.- Monica to moja przyjaciółka, więc przyjechałem po nią, aby nie tłukła się w autobusie. Zawsze lepiej jechać swoim samochodem. - Obdarował panią Madison ciepłym uśmiechem.
- Ach, już obawiałam się, że jakiś obcy mężczyzna zaczepia moją córcię. -Zachichotała. - W takim razie, powodzenia w szkole. Do zobaczenia. - Pomachała do córki, która stała za brunetem i przyglądała się całej sytuacji ze zdziwieniem.
- Taa..- Westchnęła, po czym obróciła się napięcie w stronę auta. Harry dał znak, aby poszła do samochodu. Przed wejściem do środka, otworzył jej drzwi jak przystało na... dżentelmena. Gdy dziewczyna siedziała już wygodnie w fotelu, on zajął miejsce kierowcy.
- Zadzwoń do Lizzie. - Nakazał.
- Po co? - Spytała, czując niepokój.
- Powiedz, że ma jechać z Niallem do szkoły i nie robić niepotrzebnych problemów.
- Nie mogę jej zmuszać, jeśli nie chce to..
- Dzwoń! -Warknął.
Od autorek : Witajcie! :) Już trójeczka! Mamy nadzieję, że rozdział się podoba i nie zawiodłyśmy. Chciałybyśmy podziękować za 12 komentarzy pod wcześniejszym wpisem. Nie wyobrażacie sobie nawet, ile to dało nam szczęścia. Coś niesamowitego!
Hmm, mam do Was pytanie, a mianowicie - wolicie długie czy krótsze rozdziały? Nie chcemy Was zanudzać, dlatego nie wiemy, czy pisać krócej, czy może taka długość treści jest odpowiednia... prosimy, zostawcie swoje opinie w komentarzu :)
Komentarze mile widziane! Motywują Nas :)
Serdeczne pozdrowienia ;*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Długie! Długie! Długie! To jest najlepszy blog jaki do tej pory czytałam. Pozdrawiam Zuza :**
OdpowiedzUsuńMistrzostwo! super rozdział, macie talent <3 mi pasują długie rozdziały. ale to zależy od was i od tego ile macie czasu ;p
OdpowiedzUsuńlubie takiego Hazze <3 <3 <3 <3 ale gdzie Nialler...;((((
NEXT!
~wikuuuuul.
Długie! Ale musicie dodawać częściej bo ciekawość mnie zżera <333 KaFFolinka Naprawdę dobre !! :3
OdpowiedzUsuńO matko ! Jesteście niesamowite ;D
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to opowiadanie ! Jest takie inne i nie oklepane ;D
Rozdziały bardzo wciągają , więc piszcie, jak najdłuższe bo wcale nie zanudzacie ;)
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału : > Harry jest straszny, ale również taki trochę słodki ;D Nie rozumiem w co próbują obaj z Niall'em grać : No nic, muszę czekać na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się niedługo ! :) :*
Do następnego i zapraszam do mnie : newlifenewlov.blogspot.com/
Pozdrawiam, Karinka ♥
Och!!! Uwielbiam to opowiadanie! ;-) Jest niesamowicie wciągające, więc jak najbardziej jestem za tym, aby rozdziały były jak najdłuższe!! :DD Z niecierpliwością czekam na next'a. <333
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest naprawdę interesujące i warto poświęcić mu swoją uwagę. Ja oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo od teraz będę na bieżąco z tą historią. Mimo iż to dopiero trzeci rozdział, już widzę, że będzie co czytać. :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie:
http://delirium-fanfiction.blogspot.com/
omg, świetny rozdział! wg całe opowiadanie jak dotychczas jest świetne i na pewno będzie jeszcze lepsze :) Jeśli masz czas i ochotę to zapraszam do siebie http://more-than-famous.blogspot.com/ ;) <3
OdpowiedzUsuńGenialny! Czekam na następny
OdpowiedzUsuńSzybko dodawajcie!
zapraszam do mnie http://imgonnaloveyoulikeiveneverbeenbroken1.blogspot.com/
Świetny rozdział ♥ Harry się chyba wkurzył xD Wolę długie rozdziały bo kocham czytać i chcę tego jak najwięcej ☺
OdpowiedzUsuńCześć x
OdpowiedzUsuńZ góry bardzo przepraszamy za spam ale chciałyśmy Cię zaprosić na naszego bloga.
Bardzo zależy nam na Twojej opinii :)
"The Imperial College of Science, Technology and Medicine jest
publicznym uniwersytetem znajdującym się w Londynie.
Specjalizuje się w dziedzini nauki, inżyniernii oraz medycyny.
To właśnie tam od połowy roku szkolnego będą uczęszczać
Danielle i Cassie, które są dla siebie jak siostry.
Niall i Harry , chłopaki z którymi nikt nie zadziera. Spotkają
się dwa różne światy. Życie przyjaciółek bardzo się zmieni.
Danielle i Cassie będą miały poważne problemy.
Chłopaki namącą w głowie dziewczyn.
Czy wszystko dobrze się skończy ?"
http://aslongasyouloveme-fanfiction.blogspot.com/
(zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=r7B9jO81sy8)
/Panda & Cassie :) x