wtorek, 10 lutego 2015

NOWE FANFICTION!

          Witam wszystkich bardzo serdecznie, z tej strony Pam Lam!

Na początku chciałabym wszystkich bardzo serdecznie przeprosić, że nie ma nowych rozdziałów. Ja oraz Monica przez szkołę po prostu nie mamy za wiele czasu na pisanie. Poza tym, doszły dodatkowe sytuacje, które komplikują nam kontynuowanie tej historie...
        Ale jeśli macie ochotę na nowy rozdział, to mogę jedynie powiedzieć, że jest napisany( nie dokończony).  Także mam nadzieję, że niedługo się pojawi! :)


A tymczasem zapraszam na nowe fanfiction, które powinno przypaść Wam, moi kochani do gustu!
 Jestem współtwórcą, chociaż druga autorka ma  większy udział w tworzeniu go.

PROSZĘ,
WEJDŹCIE,
SKOMENTUJCIE PROLOG!
To dla mnie bardzo ważne.
*
*
*
*
*
>>>>>>>>  You are my poison   <<<<<<<<<<

Dziękuję kochane z góry!


Serdeczne pozdrowienia ode mnie i od  MrsLukrecji!
Do następnego rozdziału .xx

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 8.

     

                            Wzajemnie zasilamy się dobrem, wzajemnie przygaszamy się złem.



        Rozzłoszczony Styles właśnie wszedł do budynku, w którym mieściło się mieszkanie jego przyjaciela i pozwolił sobie mało delikatnie trzasnąć drzwiami. Zauważył blondyna stojącego do niego tyłem, bo widocznie czekał na windę. Gdy ta zjawiła się na ich poziomie brunet wyminął Nialla dając mu tym znać o swojej obecności.

       - Cześć? - Horan przywitał się z nim, jednak ten nie odpowiedział, a uparcie wpatrywał się w numerki informujące ich o tym, na którym piętrze aktualnie się znajdują. Jego podły humor spowodowany był nieudanym spotkaniem z siedemnastoletnią Madison i późniejszym zażyciem narkotyku u Zayna, który nie przyniósł oczekiwanego efektu Sprawił jedynie, że chłopak czuł się gorzej. Jednak w jego słowniku nie było takiego wyrażenia jak ,,źle się czuć" więc był on po prostu zły. Zły, że nic nie wychodziło po jego myśli, czyli tak jak powinno.

       - Ej! Hazz, co się stało? - Spytał trochę głośniej blondyn, przez co Styles odwrócił głowę w jego kierunku.  Jego spojrzenie było nieobecne, cholernie obojętne i zimne. Irlandczyk od razu rozgryzł co jest na rzeczy, ponieważ dokładnie przyjrzał się jego oczom. - Ćpałeś? Masz źrenice jak spodki. - Był zły na przyjaciela za to, że zbyt łatwo dawał się zatracić narkotykom. Styles był bowiem pewny, że to mu pomoże, a w rzeczywistości działo się na odwrót.
       - Nie Twój zasrany interes, Nialler. - Krzyknął, najwyraźniej nie kontrolując swojego głosu. Zacisnął mocniej szczękę, aby nie wybuchnąć.
      - Więc dlaczego tutaj przyszedłeś? - Fuknął Horan. Hazz go denerwował swoją lekkomyślnością i tym, że uważał się za samodzielnego twardziela. W rzeczywistości potrzebował pomocy, jak każdy inny. - Bo jeśli masz zamiar drzeć mordę jak pojebany, to wyjdź. Zaraz matka przywiezie tutaj Nelly, więc masz być kurwa spokojny. - Lokaty milczał, ponieważ nie spodziewał się nagłego wybuchu niezadowolenia blondyna. Wiedział, że zazwyczaj był stanowczy, ale nigdy dla niego. Domyślił się, że tym razem po prostu wyprowadził go z równowagi. - A teraz chodź, dam Ci jakąś pigułę. Może trochę otrzeźwiejesz. - Warknął, wychodząc z windy. Nie martwił się o to, czy Harry podąża za nim. Miał już dosyć jego idiotycznych wybryków, o których konsekwencjach nigdy nie myślał. Zachowywał się jak gówniarz, a przecież za takiego właśnie uważano Horana. Nie rozumiał tego, ponieważ w niektórych sytuacjach był bardziej odpowiedzialny od całej pieprzonej czwórki z jego gangu.
       - Nialler, dziękuję bracie. - Brunet dogonił Irlandczyka, który niewzruszony zmierzał do mieszkania. Dopiero podziękowania naćpanego przyjaciela sprawiły, że się odwrócił. - I tak, naćpałem się jak idiota. Znowu. - Wyznał skruszony. Nie chciał, aby jego najlepszy przyjaciel był na niego wściekły. Mógł być sukinsynem, ale nie dla niego.
      
- Nieważne, Hazz. Mówiłem Ci, żebyś tego nie robił. Widzisz jaki jesteś, gdy zażywasz to gówno. -Westchnął bezradnie. -A Ty i tak nigdy nie słuchasz. Plujesz pod wiatr. Więc co tym razem?
      - Wszystko przez tą małą..- Zawiesił głos przypominając sobie szacunku. - Byłem u Madison.- Powiedział, gdy doszli już pod drzwi mieszkania Horana. Blondyn otworzył je za pomocą specjalnej karty i obaj wkroczyli do środka. Wewnątrz roznosił się jeszcze zapach perfum Elizabeth, które Niall z pewnością wyczuł. Mimowolnie się uśmiechnął, zadziwiając tym samym, coraz bardziej przytomnego Stylesa.
         - Więc co się stało? - Spytał zainteresowanym głosem. Chciał wiedzieć, co tym razem spieprzył jego przyjaciel. Wiedział, że może być wspaniałym gościem, ale zazwyczaj nie był zbyt delikatny i subtelny, a jeżeli chciał zbliżyć się do siedemnastoletniej Monici, taki właśnie musiał być.
        - Nie umiem się z nią jednak dogadać. Było już nawet okey, ale rano tak jakby wypieprzyła mnie ze swojego mieszkania, po tym jak cisnąłem jakimś głupim tekstem. No i się wkurzyłem.
       - Wiedziałeś, że jest trudna. - Niall poklepał go po ramieniu.
       - Jest całkiem inna niż te laski, które pchają mi się do łóżka, zauważyłeś? - Rozsiadł się wygodnie na kanapie. - A coś Ty taki szczęśliwy? - Spojrzał na niego oczekując reakcji. - Jakaś laska tutaj była, czuję to.- Powiedział, a blondyn wybuchnął gardłowym śmiechem. Nie mógł uwierzyć, że Harry nie pamiętał o wczorajszym podwożeniu jego oraz Lizzie pod mieszkanie. 
        - No, była. - Westchnął powstrzymując śmiech. - Przyjaciółka Twojej innej, wspaniałej córki gliniarza. Lizzie. Po tym jak zająłem się jej twarzą to trochę pogadaliśmy i sporo się dowiedziałem. Mimo, że ma chujową sytuację na chacie to jest całkiem fajna i wiesz, ładna. - Poruszał zabawnie brwiami co wywołało chichot u Stylesa. - No i z własnej woli zasnęła ze mną w jednym łóżku. Oczywiście. Byłem delikatniejszy niż Ty, pało. -Wyszczerzył się, unosząc dumnie głowę. -I dzięki temu, spaliśmy sobie razem. Wyszła dzisiaj rano. - Powiedział tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. W rzeczywistości czuł się wyjątkowo, ponieważ wiedział, że zrobił coś lepiej od Stylesa, który zawsze uważany był za bardziej...kompetentnego i męskiego niż on.
        - Ach, no tak! Przecież sam Was tutaj dostarczyłem. Co te narkotyki robią z człowiekiem. - Pokręcił bezradnie głową, jakby z wyrzutami sumienia. -Aleeee? Czekaj, czekaj, czekaj. Jak to, spaliście? Chcesz mi powiedzieć, że zaliczyłeś szybciej niż ja? Nie rób sobie jaj! - Jego oczy dwukrotnie się powiększyły, a usta otwarły w oczekiwaniu na odpowiedź.
       - Nie, spaliśmy. -Wzruszył obojętnie ramionami. - W jednym łóżku. Tylko o to chodzi. Wiesz, ona jest taka... bardzo delikatna. Za każdym razem, gdy ją dotykam zachowuje się, jakbym parzył. Unika dotyku.
       - Uch, już myślałem. - Przetarł teatralnie czoło. - Nie chodzi mi o to, że jesteś słabiakiem, ale o to, że to ja jestem najlepszy w te klocki. - Zaśmiał się, unosząc znacząco brwi.- Poza tym, to normalne. Ile one mają lat? Siedemnaście? Ich rodzice to dziwni ludzie, którzy wpajają im, że nauka jest najważniejsza. Są sztywne, więc się nie dziw, że nie dała Ci dupy przy pierwszym zbliżeniu.
        - Są porządne, ciesz się. - Mruknął poważnie Irlandczyk. - Masz tutaj tabletkę oraz wodę. Może postawi Cię trochę na nogi. - Podał przyjacielowi lek wzmacniający i szklankę z napojem. - Zaraz przyjedzie Nells, więc błagam, abyś zachowywał się przyzwoicie. Zero przekleństw, głupich komentarzy i zachowania. Jasne? - Spytał mrużąc oczy. Chciał, aby jego siostra nie brała złego przykładu z jego znajomych, dlatego musiał dbać o to, aby zachowywali się przy niej wzorowo.

       - Tak jest, proszę pana Horan'a.- Zaśmiał się, po czym potargał swoje bujne włosy, aby wyglądały lepiej, niż przed sekundą. - A ile Nelly ma lat, tak w ogóle? - Zapytał ni stąd, ni zowąd.
       - Znasz ją całe życie i nie wiesz? - Zadrwił. - Wybaczam, ponieważ jesteś na haju. Ma pięć lat. - Uśmiechnął się lekko, na samą myśl o siostrze. Kochał ją i było mu szkoda, że nie ma jej na co dzień. Bolało go też to, że ich matka nie ma dla niej czasu i dziewczynkę wychowują nianie, których nie cierpi.
       - Wiedziałem. Uch, za dziesięć lat będziesz musiał odganiać od niej pieprzonych gnojków. - Zauważył, ziewając z przemęczenia, które na pewno zapewniły mu narkotyki. - Pomogę Ci stary, nie martw się.
      - Dziękuję. -Zaśmiał się. - Ech, Hazz. Skąd miałeś dragi? Byłeś u Pezz w mieszkaniu?
      - Mhm. - Kiwnął twierdząco głową. - Zayn tam był, więc nie było problemów. Trochę szkoda mi Perrie, wiesz? Ma przerąbane z nami. Zauważyłeś, że gdy widzi któregoś z nas to jej ręce drżą? Boi się.
      - Taa, szczególnie Malika. - Stwierdził ponuro. Wiedział, że Zayn był dosyć specyficznym mężczyzną, który traktował kobiety dosyć surowo. Miał obsesję na punkcie blondynki, ale to nie oznaczało nic dobrego. Kontrolował jej każdy ruch, bo jak wmawiał wszystkim, dbał o bezpieczeństwo ,,podwładnej''. W rzeczywistości bał się, aby nikt oprócz niego nie kładł łap na jej nieskazitelnym ciele, które uwielbiał mimo, że nigdy otwarcie się do tego nie przyznał. W sumie, każdy z członków ich gangu twierdził, że jest dla niej zbyt ostry, jednakże nikt nie śmiał mu tego zarzucić. Miał swój świat i swoje zabawki. Żaden z przyjaciół nie chciał wchodzić mu w drogę, mając na uwadze to, że Malik będzie dbał o ich ,,przyjaciółkę'' lepiej niż ktokolwiek inny. Mimo swojej wybuchowości i dystansu do większości osób, był niezwykle opiekuńczy i dobry. Pezz po prostu musiała się przyzwyczaić do jego dziwnych nawyków oraz charakteru.
     - Perrie kiedyś zrozumie, że on chce dla niej dobrze, zobaczysz. - Mruknął niemalże śpiący już Styles.
     - Krzykiem i idiotycznym zachowaniem tego nie udowadnia. - Zauważył blondyn, wyglądając przez ogromne, salonowe okno. - Och, chyba moja matka przyjechała. Ciekawe czy raczy tu przyjść, czy zadzwoni, abym zszedł po małą. - Mruknął, patrząc na parking samochodowy.
     - Nie lubię twojej matki, więc może jednak pofatyguj się po Nelly. - Prychnął Harry, zalegający na miękkiej kanapie.
    -  Idź do mojej sypialni się trochę przespać, bo zaraz zrobisz coś nieodpowiedniego i będę musiał dziecko do psychologa zaprowadzić. -Powiedział, gdy dostrzegł swoją matkę zmierzającą z dzieckiem do wejścia, do apartamentowca.
   - Bardzo zabawne. - Podniósł się z pomocą przyjaciela i posłusznie skierował się do sypialni udając się na drzemkę. W tym samym czasie, Niall odniósł naczynia do kuchni i włożył szklankę Harrego do zmywarki. Następnie powrócił do salonu, oczekując na dzwonek do drzwi, który sygnalizowałby przyjście jego matki, wraz z Nelly. Wzdychając cicho, włączył telewizor na kanale z bajkami, aby był przygotowany dla jego małej siostrzyczki. W pewnym momencie usłyszał charakterystyczny dźwięk dzwonka.  Nie zastanawiając się dłużej, poszedł otworzyć.
     - Dzień dobry, synu. - Usłyszał kobiecy, matczyny głos, gdy tylko  uchylił drewnianą powłokę.
     - Dzień dobry. - Odpowiedział uprzejmie, opierając się o futrynę. - Cześć kochanie. - Przykucnął przy dziewczynce, która chętnie wskoczyła w jego ramiona.


     - Cześć Ni! - Wyszczerzyła się szeroko, obejmując małymi ramionami szyję chłopaka.- Tęskniłam.
     - Ja też za Tobą tęskniłem, kruszynko. - Zaśmiał się cicho, na entuzjazm dziecka. - Czy mi się wydaje, czy Ty podrosłaś, szkrabie? - Poczochrał włoski Nelly, a ta dźwięcznie się zaśmiała, wbiegając do środka mieszkania.
     - Przyjadę po nią w poniedziałek, bo w niedziele będę jeszcze w Paryżu. Mam nadzieję, że to nie problem. Tutaj są jej rzeczy. - Kobieta nie wydawała się na wzruszoną, mówiąc o trzydniowej rozłące z najmłodszym dzieckiem. - Pilnuj jej i nie karm fast foodami. - Nakazała.
      - Oczywiście, ale co z przedszkolem? Przecież w poniedziałek powinna iść do szkoły. - Zauważył, chwytając torbę z ubraniami.
      - Raz może nie iść. - Odrzekła szybko, grzebiąc w torebce. - Masz tutaj trochę pieniędzy na jedzenie, czy coś. - Wyciągnęła z portfela kilka banknotów i wręczyła je Horanowi, który nie opierał się przed wzięciem dodatkowej gotówki od matki. - Śpieszę się, więc do zobaczenia. Pa. - Machnęła pośpiesznie ręką do chłopaka oraz dziewczynki, która stała kilka kroków od niego.  Nim się zorientowali, ich rodzicielki nie było już przy nich. Blondyn wypuścił powietrze ze świstem, zamykając drzwi. Nie martwił się czy narobią hałasu, ponieważ był zniesmaczony zachowaniem własnej rodzicielki. Cóż, nigdy nie dogadywał się z nią najlepiej. Teraz chciał spędzić jak najlepiej czas z siostrzyczką.
      - Co chcesz robić? - Zapytał, uśmiechając się zachęcająco. - Może coś zjesz? Kupiłem dla Ciebie owoce oraz słodycze. - Zaśmiał się wiedząc, że dziewczynka uwielbia słodkości.


      - A masz żelki żmije? - Popatrzyła na niego swoimi ogromnymi oczami, uśmiechając się szeroko.
      - Mam. - Pokiwał głową i chwycił ją za rączkę, prowadząc do kuchni. Dziewczynka chętnie podreptała za nim, bujając wesoło swoimi kucykami utworzonymi na bokach głowy.


    Po dwóch godzinach snu, Styles został wyrwany z błogiej drzemki przez denerwujący dźwięk dzwoniącego telefonu. Nieśpiesznie uniósł swą głowę z poduszki, aby odebrać komórkę. Po zlokalizowaniu jej, przystawił iPhona do ucha nawet nie sprawdzając kto próbuje się z nim połączyć.

         - Halo? - Odezwał się po zaakceptowaniu połączenia.
        - Rany, stary coś Ty taki niemrawy? - Usłyszał głos swojego przyjaciela; Liama. 
        - Och, to Ty. Po prostu spałem. Co jest? - Potarł leniwie twarz starając się skupić na odpowiedzi.
        -  Pamiętasz tego gościa z clubu Night? Nie zapłacił nam za towar w terminie, więc nadszedł czas, aby upomnieć się o pieniądze. - Wytłumaczył spokojnie. Harry mógł przysiąc, że Payno właśnie pracuje przy komputerze, ponieważ jego palce wydawały charakterystyczne dla uderzeń o klawiaturę, dźwięki. Liam był świetnym informatykiem i często włamywał się na serwery lokalnych banków oraz instytucji, robiąc przekręty, które przynosiły duże zyski. 
        - Jestem u Horana. Mamy podjechać, czy wstąpicie po nas? - Zapytał przeciągając się ospale. - Tylko, jest jeden problem.-Zauważył, mając na myśli nieletniego gościa w domu Nialla. -Nelly tutaj jest i wątpię, aby Nialler zostawił ją samą. 
       - Musicie coś wymyślić, teraz jest odpowiedni moment na odebranie swoich pieniędzy, ponieważ jego ludzi nie ma w mieście. - Oznajmił. -Spinajcie dupy i widzimy się za godzinę, przed blokiem Horana.- Nie czekając na odpowiedź rozłączył się, a Harry westchnął krótko, mierzwiąc włosy.  
      - Musisz odstawić używki, Styles. - Szeptało mu sumienie. Westchnął głośno i pocierając skronie opuścił sypialnię Horana kierując się w stronę pomieszczenia, w którym mógł spotkać blondyna. W salonie zastał swojego przyjaciela oraz jego siostrę, rysujących na kartkach, kolorowymi kredkami oraz oglądających jakieś bajki. Był przyzwyczajony do takiego widoku, ponieważ Niall bardzo dobrze zajmował się siostrą. Był dla niej delikatny oraz bardzo opiekuńczy. Uczył ją rysować, śpiewać, a także grać na gitarze. Zajmował się nią perfekcyjnie, niczym dobry ojciec.

     - Cześć, mała! - Krzyknął wyciągając ramiona w jej stronę i czekając, aż ta wpadnie w jego objęcia. 

    - Heej!

    Nelly znała przyjaciół swojego brata, uważała ich nawet za swoich wujków, bo Ci spędzali u Nialla dużo czasu więc nie miała żadnych oporów by się w niego wtulić, a następnie zniszczyć jego i tak nieułożoną fryzurę. Po odejściu od bruneta dziewczynka nie odwracała uwagi od rysunku, ani od swojego brata, dlatego wchodzenie z nią w dłuższą konwersacje było niemożliwe. 

     - Liam dzwonił. - Powiedział Harry, patrząc na blondyna. - Musimy jechać na akcję. Wiem, że to nie najlepszy moment, ale Payno kazał.  Wiesz, chodzi o tego  Richardson'a.  

     - Chwila, ale gdzie mam zostawić Nelly? - Spytał, przenosząc wzrok z dziewczynki na Lokatego. - Nie mogę jechać. - Stwierdził, pocierając pokrzepiająco plecy dziecka. Wiedział, że zadrżała, gdy usłyszała o tym, że miałby ją zostawić chociaż na chwilę. 

      - Musisz. - Warknął stanowczo Styles. - Nie masz jakichś znajomych? Cokolwiek, młody! - Gestykulował dłońmi, chcąc pokazać Irlandczykowi, że sytuacja jest poważna. 

      - Pezz? 

      - Nie. Wiesz, że będzie potrzebna. - Przypomniał osiemnastolatkowi. Na chwilę przystanął, szarpiąc za swoje włosy, próbując je rozczesać palcami. - A może Lizzie? - Odparł po chwili zastanowienia. Widząc, że Irlandczyk się waha podpowiedział. - Spróbować możesz.

       - Ale...- Musiał się chwilę zastanowić nad słowami przyjaciela. -Poczekaj tutaj chwilkę Nells, dobrze? - Pogłaskał dziewczynkę po włosach, odkładając kredkę na stolik.
      - Nie idź, zostań tutaj. - Pisnęła, łapiąc brata za rękę. - Chcę jeszcze rysować, Ni.
      - Harry z Tobą porysuje, dobrze? - Uśmiechnął się łagodnie, do siostrzyczki. - Zaraz wrócę, muszę zadzwonić do kogoś. - Powiedział, wstając z kanapy.
     - Ale wróć szybciutko, Ni. - Zawołała za nim, a ten najzwyczajniej w świecie zachichotał. Lubił, gdy nie chciała odstąpić go chociażby na krok, ponieważ czuł wtedy jak silna więź jest między nimi. Wiedział, że siostrzyczka bardzo go kocha, a on nie pozostawał dłużny. Była jego oczkiem w głowie. Przeszedł do kuchni, aby zadzwonić do Dawes. Krążył nerwowo po pomieszczeniu gdy nastolatka nie odbierała. Obawiał się, że zignoruje jego próbę połączenia, a nie miał innej osoby, z którą mógłby zostawić pięciolatkę więc odetchnął z ulgą gdy usłyszał głos Lizzie po jakimś czwartym sygnale.
     - Słucham? - Blondyn rozpoznał jej cichy i delikatny głos.
     - Hej, Lizzie. - Przywitał się spokojnym, miłym głosem, aby zachęcić ją do rozmowy. - Z tej strony Niall, pamiętasz mnie? Uroczy blondyn z dziarskim kolczykiem w wardze. - Zachichotał, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zajmował większość myśli brunetki.
     - Niall, widzieliśmy się dzisiaj rano. Musiałabym mieć Alzheimera, żeby nie pamiętać. - Wyjaśniła mu grzecznie, lecz z nutką humoru, która ucieszyła Irlandczyka. Nie lubił, gdy jego znajoma była smutna.
     - Może to dziwnie zabrzmi, ale mam do Ciebie ogromną prośbę. Jesteś moją jedyną nadzieją.
     - Tak, to rzeczywiście dosyć dziwne. - Delikatnie się zaśmiała. - O co chodzi, Niall?
     - Uwielbiam, gdy wymawiasz moje imię. To słodkie. - Zaśmiał się dźwięcznie do komórki. - Wracając do tematu. Nie prosiłbym o to gdyby sytuacja nie była tak poważna.
     - Dobrze, ale zależy na czym ma polegać ta pomoc. - Jak zwykle, była ostrożna i rozważna
     - Muszę jechać do pracy, a moja siostra jest u mnie i...nie mam jej z kim zostawić, a ze sobą jej wziąć nie mogę. -Tłumaczył -Pomyślałem, że może mogłabyś... bo w sumie to jesteś jedyną osobą i..
      - Teraz? - Zapytała nagle.

     - Tak.. jeśli oczywiście możesz.
     - No nie wiem.. - Zawahała się.
     - Tylko przez kilka godzin. Maksymalnie trzy. Błagam, kobieto. Uratuj mi życie. - Zabrzmiał naprawdę desperacko, chcąc aby dziewczyna udzieliła mu pomocy. Był małym manipulantem. -Proszę Cię, musisz mi pomóc. Nie zostawię pięciolatki samej w mieszkaniu.
     - Niall, naprawdę nie wiem. - Burknęła. - Jak mam się dostać na Twoją ulicę? Jest po piątej, wątpię abym wcisnęła się do autobusu. - Myślała racjonalnie, mając na myśli ludzi wracających z pracy. - Poza tym, moi rodzice...oni się dzisiaj nieco wkurzyli.
     - Sweetie, powiedz im, że robisz jakiś projekt do szkoły. Na pewno nie będą mieli nic przeciwko. - Stwierdził. - A ja mogę po Ciebie podjechać, dobrze? Stanąłbym koło przystanku, na którym czekasz na autobus do szkoły. - Zaproponował entuzjastycznie, próbując rozczesać swoje włosy palcami. - Wynagrodzę Ci to, tylko proszę : zgódź się.
     - Dobrze Niall. - Westchnęła bezradnie, lecz nie niegrzecznie. Jej ton głosu wciąż był miły. - Za pół godziny, na przystanku. Tylko błagam, chcę wrócić żywa i jeśli mogę to postaram się zabrać ze sobą Monicę.
    - Lizz, bo się obrażę za takie komentarze. - Ostrzegł żartobliwie. - Możesz być pewna, że będziesz bezpieczna. - Zagwarantował, uśmiechając się szeroko, mimo że nikt nie był w stanie zobaczyć jego gestu. - A Mo oczywiście mi nie przeszkadza.
     - Po prostu nie wiem czy mogę Ci zaufać. - Szepnęła niepewnym głosem. - Nie zrozum mnie źle, po prostu nie znamy się zbyt długo, a nasze pierwsze spotkania były...dziwne.
     - Wydaje mi się, że po ostatnich wydarzeniach, udowodniłem Ci, że jestem godny Twojego zaufania i nie musisz się mnie obawiać. Ale rozumiem Twoje obawy. Obiecuję, że nie stanie Ci się krzywda. Słowo bandziora. - Zaśmiał się, chcąc rozluźnić napiętą atmosferę. - To jak?
      - Do zobaczenia za trzydzieści minut, Niall.
      - See ya, Lizzie. - Odparł, rozłączając połączenie. Zadowolony, wsunął swojego iPhona do kieszeni spodni i ruszył do wyjścia z pokoju. Wiedział, że Styles będzie z niego dumny, ale martwił się jak wytłumaczy siostrze, że znika na kilka godzin i zostawia ją z obcą dziewczyną lub nawet dwoma. Jego życie zdecydowanie było bardzo...kłopotliwe.
     - Załatwiłem, stary. - Wyszczerzył się do Lokatego, który ze znudzeniem wpatrywał się w kartkę papieru leżącą na stoliku. - Za pół godziny muszę być na miejscu. - Wyjaśnił, a Harry obdarzył go zadowolonym uśmiechem. Cieszył się, że jego młodszy kumpel wybrnął z sytuacji obronną ręką. -Umm, Harry?
     - Taa?
     - Możliwe, że Madison też będzie. - Uśmiechnął się do Stylesa obserwując jego reakcję.
     - Świetnie. - Odparł udając obojętność.
     - Och daj spokój wiem, że na nią lecisz. - W salonie rozbrzmiał śmiech blondyna ale widząc morderczy wzrok Stylesa i słysząc ciche - pieprz się pokręcił głową i uniósł ręce w geście poddania.
     - Będzie więc ciekawie. - Szepnął jakby sam do siebie i zniknął gdzieś w głębi korytarza. Sądząc po dogłosach otwieranych i zamykanych drzwi brunet skierował się do łazienki.
     - Idziesz gdzieś? - Nelly zapytała sepleniąc, zwracając na siebie jego uwagę. - Zostań, nie chcę żebyś szedł. Ni, zostań!
    - Um, pójdę tylko do sklepu, ponieważ Harry ma ochotę na frytki. Ty też chcesz cukierku? - Spytał, głaskając jej czoło. - Zaraz wrócę, dobrze?
   - Szybko. - Wyszczerzyła się wesoło.
   - Szybko. -Kiwnął głową, całując ją czule we włosy. Dziewczynka nie odprowadziła go wzrokiem, ponieważ odwróciła się i żwawym krokiem ruszyła w stronę Harrego, który patrzył na nią zachęcającym wzrokiem. Horan natomiast zręcznie wymknął się z mieszkania, pośpiesznie zmierzając ku windzie. W przeciągu kilkunastu minut, znalazł się w samochodzie, który bardzo uwielbiał. Miał nadzieję, że w mieście nie będzie korków i sprawnie przedostanie się na dzielnicę dziewczyny. Tak jakby na jego życzenie, ulice miast nie były koniecznie zatłoczone autami.  Można było rzec, że ruch był nieduży, lecz odczuwalny. 
Na miejsce dojechał w piętnaście minut. Zaparkował samochód dokładnie na przeciwko owego przystanku i rozpoczął oczekiwanie.
         Rozmyślał o tym, jak potoczy się akcja i czy wszystko potoczy się po myśli jego przyjaciół. Jak zawsze, obawiał się czy nie będzie strat w ludziach. Wiedział, że jego gang był naprawdę profesjonalny, lecz musiał liczyć się z każdą opcją. Wiedział, że jeśli cokolwiek stałoby się któremuś z nich, oznaczałoby to koniec, jeżeli chodzi o ich biznes. Nie byli tylko zwykłym gangiem; byli rodziną.
        - Cześć. - Z głębokiego zamyślenia, wyrwał go znany mu dziewczęcy głos. Błyskawicznie odwrócił głowę w stronę źródła dźwięku i dostrzegł wsiadającą do środka Elizabeth oraz Madison, która zajmowała miejsce z tyłu.
       - Hej dziewczyny. - Uśmiechnął się lekko. - Dzięki, że zgodziłyście się pomóc.
       - Nie ma sprawy. Odwdzięczam się. - Powiedziała cicho Lizzie. Przy nim była mniej pewna siebie. Onieśmielał ją jego uśmiech, głos oraz specyficzny charakter. - Ale mamy być bezpieczne, pamiętasz?
       - Jasne. - Przytaknął. -Dobrze Cię widzieć Monica. - Uśmiechnął się do lusterka, tak aby dziewczyna go dostrzegła. - Harry będzie zadowolony.
      - Jestem tutaj ze względu na Lizzie. - Oznajmiła grzecznie, lecz pamiętała o zachowaniu dystansu do blondyna. - Mam nadzieję, że później nas odwieziesz.
      - Oczywiście. - Pokiwał twierdząco głową, skupiając się na drodze do swojego mieszkania. Tak, jak wcześniej na drogach nie było zbyt wielkiego ruchu, dlatego poruszał się dostatecznie szybko.  Reszta drogi minęła w milczeniu. Dziewczyny nie ośmielały się odezwać, a Niallowi wydawało się to zbędne. Jego myśli aktualnie zajęte były wizytą u Richardsona. Chciał mieć to jak najszybciej za sobą.


        Niall naprawdę nie widział, jak zareaguje jego mała siostrzyczka na wieść o tym, że będzie musiała spędzić najbliższe kilka godzin pod opieką obcych dziewczyn. Wiedział, że będzie jej trudno wytłumaczyć, ale nie miał wyjścia.
        - Wróciłem! - Blondyn poinformował o swym powrocie siostrę i Harrego. -Nelly, chodź na chwilę, skarbie.
        - Ni! Czemu tak długo? - Zapiszczała, dreptając wesoło w stronę chłopaka. - Kupiłeś Harremu fryt...-Momentalnie zamilkła, gdy dostrzegła dwie nieznajome sylwetki pozbywające się swych kurtek.   Uśmiechnęła się nieśmiało w ich stronę, patrząc z zaciekawieniem.
        - Nells, chcę Ci kogoś przedstawić. - Wyciągnął zachęcająco ręce do pięciolatki, która do niego podbiegła. - To jest Lizzie i Monica. - Wskazał kolejno na dziewczyny, które uśmiechały się do dziecka.- Dziewczyny, to jest Nelly, moja urocza siostrzyczka. - Uśmiechnął się szeroko.
        - Hej, księżniczko! - Elizabeth pomachała lekko w stronę dziecka. Jej gest powtórzyła Monica, chcąc zachęcić do siebie dziewczynkę.
        - Zajmą się Tobą gdy będę w pracy, nie masz nic przeciwko?
        - Niee! - Wyszczerzyła się. Była zadowolona, że ktoś chciał poświęcać jej uwagę. - Porysujecie ze mną? Albo pooglądacie bajki? Ni, możemy pobawić się Twoimi intrumentami? - Spytała, mając na myśli liczne gitary oraz perkusję.
        - Możecie. - Odparł beznamiętnie. Tak, jakby myślami był w zupełnie innym miejscu. Dziewczynka wróciła do zabawy. - Zapraszam, chodźcie do salonu. - Zaprowadził siedemnastolatki do dużego, dziennego pokoju, w którym przebywał Haryy. Wyglądał na zrelaksowanego. -Jest grzeczna, nie sprawi Wam żadnych problemów. - Obiecał blondyn. - Pokażę wam gdzie są najpotrzebniejsze rzeczy gdyby czegoś chciała.
     - Okeey. - Nastolatki ruszyły za Horanem, jednak Madison została zatrzymana przez głos do tej pory milczącego Harrego.
     - Mo? - Odwróciła się w jego stronę dając znać Lizzie, że może iść z Niallem.
     - Tak?
     - Trochę głupio dziś rano wyszło i..
     - Och, okey, nieważne. Oboje wiemy jak jest, więc nie musisz się wysilać. - Przerwała mu spoglądając na bawiącą się niedaleko siostrę Horana.
     - Ślicznie wyglądasz. - Usłyszała po dłuższej chwili milczenia. Uniosła wzrok na Harrego jednak szybko ponownie go spuściła spotykając jego przenikliwe spojrzenie. Poczuła jak jej policzki zaczynają ją piec więc domyśliła się, że musi być teraz kompletnie czerwona. Jedyne na co było ją stać to ciche westchnięcie.  - Więęęc. - Przeciągnął, cicho chichocząc - Nie masz już szlabanu?
       - Przestań. Musiałam naściemniać mamie, że idę robić projekt z fizyki. - Wyjaśniła, zgodnie z prawdą. 
       - Aż tak bardzo chciałaś mnie zobaczyć? - Zaśmiał się.
       - Nie.Chciałam pomóc przyjaciółce. - Odparła poważnie, jednak i na jej ustach zamajaczył uśmiech. Nie było nowością, że Styles ją onieśmiela.
       - Lubię Cię...taką. - Wyznał, uśmiechając się zawadiacko.
       - Jaką? - Uniosła wzrok, nie rozumiejąc.
       - Onieśmieloną i uśmiechniętą. Zdecydowanie. - Powiedział zwobodnie. - Taką seksowną. - Poruszył zabawnie brwiami, a nastolatka prychnęła bezradnie, będąc zażenowana zachowaniem Stylesa. Ku jego zaskoczeniu dziewczyna odwróciła się do niego plecami i podążyła w stronę pomieszczenia, w którym przed kilkoma minutami zniknęła jej przyjaciółka wraz z Niallem. Jak się okazało była to kuchnia. Stając przy drewnianej powłoce, usłyszała uniesiony głos Irlandczyka.
    - Nie przypominam sobie, abyś wczoraj miała tego siniaka. - Zauważył, badawczo przyglądając się jej twarzy i zatrzymując wzrok na jednym z policzków. Jego głos był smutny, przepełniony rozczarowaniem.
   - Och, pewnie nie zauważyłeś. Nieważne. - Spuściła głowę. Miała dosyć sytuacji, która męczyła ją w domu. Nie chciała rozdrapywać jej, akurat wtedy, gdy nie było to potrzebne. 
   - Elizabeth, nie wolno kłamać. - Ostrzegł ją, niczym małe dziecko za łobuzowanie. - Wyjaśnij mi to, zanim się zdenerwuję, proszę.- Podszedł do dziewczyny, zmniejszając odległość pomiędzy nimi. - Lizzie, spójrz na mnie. - Uniósł delikatnie podbródek nastolatki.
       - Nie mam ochoty o Tym rozmawiać, więc nie naciskaj. - Poprosiła. - To tylko Jeremy. Wkurzył się, ponieważ nocowałam poza domem. - Wytłumaczyła cichutko, czerwieniąc się z zażenowania. Wstydziła się za swoją rodzinę. - Ale to nic poważnego. - Zapewniła, unosząc lekko kąciki swoich ust do góry.
       - Uderzył Cię. To jest poważne, zrozum. - Warknął. - Nie możesz tego tolerować!
       - To co mam, do cholery, zrobić? - Wysyczała, odsuwając się stopniowo od chłopaka. - Jestem trzy razy mniejsza od niego. Mam się postawić? Jak? Powiedz!
       - Lizzie, pomogę Ci. Pamiętaj. - Ponownie zbliżył się do Elizabeth. - Obiecaj, że jeśli uderzy Cię jeszcze raz to przyjdziesz tutaj i pójdziemy na policje, dobrze?
       - Ale...
       - Obiecaj. - Zażądał stanowczo, napierając bardziej na jej ciało. - To dla Twojego dobra, pamiętaj.
       - Horan! - Do uszu Monici, Lizzie oraz Nialla dobiegł donośny głos Harrego. - Chłopaki przyjechali, musimy iść! - Madison, niepostrzeżenie wskoczyła do kuchni, aby nie wyjść na wścibską.
       - Dokończymy tą rozmowę później, Ellie. - Mruknął Irlandczyk, odrywając się od dziewczyny. Mo rzuciła pytające spojrzenie przyjaciółce, lecz ta wzruszyła jedynie ramionami. Blondyn poszedł ucałować siostrę i razem ze Stylesem byli gotowi do wyjścia.
 
     - Nie życzysz mi szczęścia, Mo? - Spytał żartobliwie Lokaty. - Mały buziak? - Zaczął zabawnie poruszać brawami. Widząc, że siedemnastolatka go ignoruje, zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość i położył swoje mokre, gładkie usta na jej policzku. - Sam sobie pożyczyłem, widzisz? - Odszedł, śmiejąc się wesoło. Zostawił dziewczynę całkiem zaszokowaną i zawstydzoną. Momentalnie, jej twarz przybrała czerwonego koloru.
      - Woah. - Z ust Lizzie wydobył się dziwny dźwięk, od razu po wyjściu chłopaków z mieszkania. - Jest dziwnie. Masz tego świadomość? - Spytała, podchodząc do bawiącej się dziewczynki.
      - Mnie to mówisz? - Prychnęła sarkastycznie, siadając na wygodnej kanapie. - Ładne mieszkanie, prawda? - Zagaiła, ni stąd, ni zowąd.
      - Przed chwilą zostałaś pocałowana przez jakiegoś Stylesa, którego gania Twój ojciec, a Ty komentujesz mieszkanie Nialla? - Wytrzeszczyła oczy, podśmiewając się pod nosem.
      - Powiedziała laska, którą dosłownie kilka minut temu miażdżył swoim ciałem niebezpieczny Irlandczyk. - Odgryzła się żartobliwie. - Masz rację, jest dziwnie.
      - Ni pozwolił nam grać na bębenkach! Pobawicie się ze mną? - Usłyszały wesoły głosik dziecka. Oczywiście, od razu się zgodziły i chwilę później były w trakcie wytwarzania decybeli na perkusji właściciela mieszkania, w którym się znajdowały.


        W korytarzu mieszkania rozległy się różne, męskie głosy. Tworzyły one hałas, który wzbudził  uwagę dziewczyn, które spędzały czas w salonie. Domyśliły się, że to Niall oraz Harry powrócili z pracy. Zdziwiło je tylko to, że w zgiełku mogły rozróżnić więcej niż dwa głosy. Rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenie, po czym obie podniosły się z podłogi, zostawiając rysującą Nelly.
       - Pójdę zobaczyć. - Zaoferowała cicho Monica, a Lizzie kiwnęła głową, zgadzając się. Madison wyszła z dziennego pokoju, wchodząc prosto na korytarz, w którym ujrzała sporo osób. Rozpoznała wszystkich, ponieważ miała z nimi styczność na ,,imprezie'' w mieszkaniu obecnej Perrie. Siedemnastolatka odruchowo spojrzała na blondynkę, która stała obok szafki na buty z pochyloną głową. Wydawała się smutna i zagubiona. Chciała jej pomóc, lecz nie miała odwagi się odezwać.
       - Hej. - Zmusiła się na ciche, grzeczne powitanie. W korytarzu rozległo się  niewyraźnie mruczenie, w odpowiedzi na gest siedemnastolatki.
       - Och, wróciliśmy. Jak Nelly? Grzeczna była? - Spytał Horan, który wydawał się być trzeźwy w przeciwieństwie do reszty mężczyzn, którzy wyglądali na lekko wstawionych. Wyjątkiem był Styles ledwo utrzymujący się na nogach. Dziewczyna skrzywiła się na widok pijanego chłopaka, lecz postanowiła udać obojętną, na jego żałosny stan.
       - Tak, jak aniołek. - Uśmiechnęła się, lekko. - Teraz rysuje z Lizzie, w salonie. - Chłopak przytaknął, wyjmując coś w dużej, papierowej torby. - Umm, Niall? Dlaczego oni są tacy...no wiesz, pijani?
       - Świętowali. - Mruknął rozbawiony. - Harry najbardziej. Zastanawiam się, czy cieszył się tak z odzyskania stu tysięcy funtów, czy może dlatego, że skradł Ci tego buziaka, huh? - Jego brwi wystrzeliły w górę, poruszając się żartobliwie. Dziewczyna zmieszała się i w odpowiedzi opuściła głowę, zakrywając zaczerwienioną twarz włosami.
       - Ludzie, idziecie prosto do kuchni, a w żadnym bądź razie nie zahaczajcie o salon, w którym znajduje się niepełnoletnia! - Zaśmiał się gardłowo, tłumacząc gościom, gdzie mają iść. - Wyjątkiem jest oczywiście Pezz. - Uśmiechnął się krótko do blondynki, a ta nawet nie zareagowała. Po prostu podreptała do pokoju dziennego, w którym bawiła się Nelly.
        - Ugh, może trzeba mu pomóc? - Spytała Madison, widząc nieradzącego sobie Harrego. - Przecież on nie zdoła dojść do kuchni.
        - Racja, musimy go przetransportować do mojej sypialni. - Stwierdził. - Pomożesz?
        - Jasne. - Kiwnęła głową i podeszła do marudzącego bruneta. Niall chwycił go za jedno ramię, zmuszając do wstania z szafki, na której ,,odpoczywał''. Dziewczyna podeszła z drugiej strony, kładąc jego rękę na swoich barkach. Miała nadzieję, że to wypali i wszyscy wyjdą cało z owego transportu.
Harry mimo wszystko był skory do współpracy i próbował przebierać nogami. Gdy tylko weszli do salonu, Elizabeth zaczęła chichotać, ponieważ sytuacja była doprawdy komiczna. Nawet Pezz obdarowała pozostałą czwórkę swoim uśmiechem.
        - Wujek Harry? - Zapiszczała Nells. - Co mu?
        - Jest zmęczony, kochanie. Musi iść spać. - Wyjaśnił swobodnie Horan, nie przestając iść w kierunku sypialni. - Zostań tutaj z Ellie i Pezz, dobrze?
        - Mhm. -Pokiwała entuzjastycznie głową, wracając do wcześniejszego zajęcia.Po chwili, Monica oraz Horan doprowadzili pijanego bruneta do łóżka. Nie stawiał oporów, więc śmiało posadzili go na miękki materac. Przez cały czas mamrotał niezrozumiale, okazując swoje niezadowolenie i gorycz. Był w takim stanie upojenia, że chciało mu się najzwyklej w świecie płakać.  Monica usiadła obok Harrego gdyż musiała odpocząć. Rozmasowała ramię i spojrzała na siedzącego a raczej zgiętego w pół ze spuszczoną głową chłopaka.
   
    - Nikt nie mówił, że jest lekki. - Usłyszała śmiech Horana. - Musimy go trochę rozebrać. Pobrudzi mi pościel. - Mruknął  Irlandczyk.- Spróbuj zdjąć mu koszulkę, a ja zajmę się butami. - Zarządził, prostując jedną, dolną kończynę Hazzy. Bez problemu odwiązał i pozbawił go charakterystycznego dla niego obuwia, w którym gustował. Mo musiała bardziej namęczyć się z koszulką, bowiem za każdym razem, gdy wyprostowała mu ręce, on je zabierał i zwijał się w kulkę. Po kilkukrotnym podejściu, udało jej się. Czarna koszulka już nie przywierała do jego rozgrzanego torsu.
    - Kurwa, co tam się dzieje? - Warknął Niall, słysząc krzyki dochodzące za drzwi. Rozpoznał głos Zayna, który ewidentnie na kogoś się  wydzierał. Nie był to zwykły, bezpodstawny krzyk, ponieważ posiadał adresata, którym jak się domyślał była Perrie. - Ugch, muszę iść uspokoić towarzystwo. Tam jest Nelly, cholera. - Zaklął żałośnie, rzucając buty w kąt sypialni.
     - Jasne, idź. Dam sobie radę. - Wysapała, szarpiąc się z podciągnięciem Stylesa w górę, na poduszkę. - Jeszcze tylko spodnie i wracam do Lizzie. Odwieziesz nas?
    - Pogadamy później, dziękuję za pomoc. - Kiwnął ręką, a następnie pośpiesznie opuścił pomieszczenie.  Dziewczyna westchnęła ciężko, zastanawiając się w jaki sposób pozbędzie się jego spodni.
     - Nigdy nie sądziłem, że to Ty pierwsza będziesz mnie rozbierać. - Wychrypiał, gdy zbliżyła się by pozbyć się jego spodni.
     - Dupek. - Odpysknęła bardziej rozbawiona niż zdenerwowana.
     - Zimno...tsssyy. - Usłyszała dygot Lokatego.  Zaśmiała się lekko, widząc jak bardzo próbuje zwinąć się w kłębek, aby było mu cieplej. Postanowiła, że trochę się z nim podroczy, dlatego odgarnęła od niego kołdrę, która dotychczas opatulała jego plecy.
     - Zaraz, musisz zdjąć spodnie, Styles. - Westchnęła, tłumiąc śmiech. - Rozporek, um.. - Zastanowiła się, sięgając ręką pasa chłopaka. Zręcznie odpięła guzik i pociągnęła za zamek, odpinając je.
     - O tak, kochanie. - Mruknął, zalotnie się uśmiechając. Wciąż miał zamknięte oczy.  - Niżej, mmm. - Bełkotał, kręcąc głową na boki. Lekko uchylił usta, wzdychając.
    - Ogarnij się, zboczeńcu.  - Warknęła, pociągając za materiał spodni, w efekcie zdejmując je całkowicie.  Z lekkim zawstydzeniem, nakryła go kołdrą po samą głowę.-Śpij.
    - Zimno mi, zimno...ugh. -  Z jego ust wydobył się dziwaczny jęk niezadowolenia. - Chodź tutaj, bo zimno. - Jego ramiona wystrzeliły w górę, w geście, który mówił ,,przytul mnie''.
    - O Boże. - Mruknęła zdziwiona. - Przecież masz kołdrę. Jesteś pijany, idź spać.
    - Nie, dopóó...óki się nie położyy...yysz. - Parsknął, poprawiając swoje loki, które leciały na jego czoło. - Połóż się ze mną. - Miał błagalne spojrzenie. Monica w jego głosie usłyszała coś dziwnego, coś co w pewien sposób ją urzekło i mimo, że normalnie by tego nie zrobiła to tym razem go posłuchała. Obeszła łóżko i położyła się w bezpiecznej odległości od bruneta, nie musiała jednak długo czekać, by chłopak się w nią wtulił niczym dziecko w przytulankę. Czuła na karku jego oddech.
        - Harry.
        - Shh. - Uciszył ją. - Przykładając sobie niezdarnie palec do ust. - Jesteś taka ciepła.
        - Za to Ty strasznie pijany. - Zaśmiała się, lekko go trącając.
        - I ładna. - Dokończył jakby nie słysząc jej komentarza. Mo nie odezwała się, tylko wpatrywała się w ścianę przed nią, dziękując Bogu, że jest odwrócona do niego plecami bo inaczej nie byłaby w stanie ukryć swych zaczerwienionych policzków. Czuła się dziwnie. Z jednej strony chłopak był chłodny i chamski, ale mimo to, prawił jej komplementy i potrafił być na swój sposób miły. To chyba najniebezpieczniejsze połączenie dla dziewczyny, która jeszcze nigdy tak naprawdę nie czuła...niczego do żadnego chłopaka. A przy nim właśnie dane było jej odkrywać to nieznane uczucie. Nim zdążyła pomyśleć, że mogłaby się zakochać, z rozmyśleń wyrwał ją pijany głos, o którego właścicielu myślała.
    - Lubię gdy...- Nastolatka ruszyła się niespokojnie, przerywając jego wypowiedź.
    - Powinnam iść, muszę wrócić do domu. - Wstała prostując się. - Śpij.
Wyszła z pokoju nim zdążył odpowiedzieć. Przeczesała dłonią potargane od leżenia włosy i poszła do salonu informując Lizzie, że powinny wracać już do domu.



Od autorek:  Witajcie o godzinie 00:40 :D notkę piszę ja (MrsLukrecja) gdyż nasza kochana Pam Lam właśnie szykuje się do snu :D Doobranoc kochana ;*
Przepraszamy Was za tak długą przerwę ale wiecie szkoła, święta, później znów szkoła, krocze Najala ( nie nic... czytajcie dalej) i pełno roboty :D Ale ogólnie pisanie tego rozdziału było przezabawne i pisząc go Pam uświadomiła sobie pewną rzecz, jednakże nie wiem czy to odpowiednie wrzucać tutaj to co analizowałyśmy :D Mogłybyście się zgorszyć xd  Dzięęęękujemy Wam bardzo za ponad 7,000 wyświetleń! Woow coś niesamowitego. Ja dziękuję również osobom, które dołączyły się do życzeń urodzinowych dla mnie jak i obie dziękujemy za życzenia świąteczne i życzymy Wam spóźnionego nawzajem xd Mogłabym napisać Wam jeszcze wiele bezsensownych rzeczy, bo jestem dziwnie rozbudzona, ale nie będę zanudzać :D
Na koniec dziękujemy też za komentarze i czekamy na szczere opinie pod tym rozdziałem :)
Ja zapraszam Was jeszcze na swoje nowe opo, o którym kiedyś wspominałam ( pewnie nikt nie pamięta, ale w porząsiu ) FATE jeśli możecie to skomentujcie, skarby :)

+ Po prawo macie nasze twittery, jeśli ktoś miałby jakieś pytania, ewentualną chęć poznać chore autorki bloga, czy coś.. whatever to zapraszamy :D xd możecie obserwować ;)
+ Powstała zakładka "informowani" kto chce być informowany to proszę się wpisać :) Najwygodniej by było gdybyście zostawiali swoje tt, ale przyjmujemy też każdą inną formę :)

Miłego czytania :) .xx

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 7.

   
              Podwójnym błogosławieństwem jest pomoc, gdy zjawia się nieoczekiwana.

     Po zebraniu myśli, Madison postanowiła zadzwonić do swojej przyjaciółki, o którą bardzo się martwiła. Bała się, że przyjaciel Harrego mógł zrobić jej krzywdę. Nie wiedziała, czego może spodziewać się po blondynie, który przerażał ją zachowaniem oraz charakterem. Niestety nie pamięta co powiedział jej Harry, ponieważ szybko zasnęła. Co prawda, jeżeli chodziło o Stylesa to zaczynała przyzwyczajać się do jego obecności; nie wywoływał u niej aż takiego strachu jak na początku tej dziwnej znajomości.  Stwierdziła, że nie jest taki bardzo zły, skoro spał w jej łóżku i nie próbował się do niej dobierać. Mimo, że Harry u niej punktował, nie chciała się z nim zadawać; spotykać. Harry był dla niej źródłem problemów; nic więcej.
    Po wybraniu numeru do Elizabeth, Monica chwilę się wahała. Obawiała się, że Lizzie czuję do niej urazę dlatego, że nie zadzwoniła wcześniej.  Po chwili jednak wybrała opcję ,,połącz'' na swoim smartphonie i przystawiła go do ucha. Oczekując, aż ta odbierze wystukiwała paznokciami rytm o gładką powierzchnię biurka. Usłyszała jej głos dopiero po czwartym sygnale i nie była jakoś specjalnie zdziwiona, iż był on zmęczony.
     - Tak?
     - Hej Lizz. Słyszałam co się stało, jak się czujesz? - Zapytała pełna troski i ciekawości.
     - Umm, teraz już lepiej... ale skąd wiesz?
     - Cóż.. - Zawahała się i pocierając wolną dłonią twarz; cicho wyznała. - Od Harrego.
     - Widziałaś się z nim?
     - Taak, przyszedł wieczorem i tak jakby wprosił się na noc... nieważne. Mów co tak właściwie się stało. - Chciała zmienić niewygodny dla niej temat, jednak jej przyjaciółka miała inne zamiary.
     - To Ty mi powiedz co się stało, bo jak minęłam go chwilę temu u Horrana to był tak wściekły, że nawet mnie nie zauważył.
     -Wściekły? Ale... Raany, chwilę temu ? Nocowałaś u Nialla?! - Monica nieświadoma tego, że unosi głos domagała się by Lizzie wszystko jej opowiedziała. - Chyba to jednak Ty będziesz opowiadać.
     - Och, okey ale później chcę wiedzieć co robił u Ciebie Styles.




      Styles podwiózł ich pod  samo mieszkanie Horana, które znajdowało się niemal w samym sercu Londynu. Lizzie zauważyła, że apartamentowiec, jako budynek prezentował się naprawdę nieźle i sprawiał wrażenie naprawdę drogiego i luksusowego. Ellie zastanawiała się przez chwilę, skąd tak młody człowiek miał pieniądze na taką wygodę, lecz mocne szarpnięcie wyrwało ją z rozmyśleń. 
    - Słuchałaś mnie? - Zapytał blondyn, patrząc niecierpliwie na dziewczynę, która niepewnie zaprzeczyła kiwnięciem głową. - Pytałem, czy bardzo Cię boli. No wiesz, twarz. - Ellie chciała zaprzeczyć, aby chłopak zaprzestał pytać, lecz stwierdziła że kłamstwo nie jest dobrym rozwiązaniem, jeżeli chodzi o konfrontację z Horanem lub jego kumplem; Stylesem.  

                                                                                                         
     - Tak. - Mruknęła. - Przepraszam za kłopot, naprawdę...
     - Przestań, mała. - Objął ją ramieniem, prowadząc w stronę windy. Dziewczyna zadrżała pod wpływem jego dotyku. - Wiesz, wolę gdy jesteś spokojna, bo jak jesteś wkurzona to mnie irytujesz. - Uśmiechnął się drwiąco. - I nie martw się, w domu mam apteczkę to jakoś załagodzimy ból. 

    - Ale...Naprawdę nie musisz. Może, wrócę do domu, albo pójdę do Mo. Nie chcę robić problemu moją osobą.
    - Tak, wróć do domu, w którym ojczym powita Cię lewym sierpowym. - Prychnął. - Nie robisz mi kłopotu, bo i  tak spędziłbym wieczór sam. Ty dotrzymasz mi towarzystwa, a przy okazji odpoczniesz trochę, bo naprawdę wyglądasz kiepsko. - Uśmiechnął się pocieszająco. - Jadłaś coś dzisiaj? 
    - Śniadanie. - Wyszeptała sprawiając, że na twarzy Horana pojawił się triumfalny uśmiech. Lubił, gdy ją onieśmielał i sprawiał, że trochę się go bała. W jego oczach było to naprawdę urocze. 
    - W takim razie, musisz coś zjeść. - Stwierdził dobitnie. - Ej, no co jest? - Zobaczył, że dziewczyna stanęła przy windzie i nie chciała wejść do środka. Patrzyła na niego przerażonymi oczami, co najmniej jak gdyby trzymał w ręce zakrwawiony nóż. - Wchodź. - Rozkazał, lecz nastolatka ani drgnęła. 
    - Mam klaustrofobię i panicznie boję się wind. Zabij mnie, ale nie wsiądę do tego ustrojstwa. - Wycharczała, patrząc na blondyna. 
    - Och.- Wyszedł z dźwigu szybowego i zbliżył się do siedemnastolatki. - Pokonamy Twój strach, ponieważ nie chce mi się biec schodami na dziesiąte piętro. - Uśmiechnął się lekko, po czym wyciągnął ręce w stronę dziewczyny, aby się w niego wtuliła. Była niższa od niego o głowę, dlatego mogła spokojnie schować głowę w jego klatce piersiowej.  Dziewczyna niepewnie położyła głowę na torsie blondyna a on uśmiechnął się szeroko. 
                                                                                                                                                                                                                               

    - Będę Cię przytulał podczas jazdy windą i jestem pewny, że nic się nie stanie. Zgoda?- Spytał opierając brodę o czubek głowy Ellie. - Zamknij oczy. - Nakazał, a następnie wprowadził Lizz do szklanej ,,klatki''.
Gdy dotarli na odpowiednie piętro po podróży widną, która według niej trwała wieczność dziewczyna niepewnie otworzyła jedno oko, a później drugie i pozwoliła by blondyn wyprowadził ją bezpiecznie na stały grunt.
    - Chyba nie było tak źle. - Uśmiechnął się odsuwając ją od siebie.
                                                         

    - Taa.. - Lizzie przygryzła wnętrze policzka, uświadamiając sobie jak blisko chłopaka się znajdowała przez całą tą podróż. Nie chcąc by zauważył, że się zarumieniła rozejrzała się po piętrze dając mu do zrozumienia, że stanie tam nie jest zbyt interesujące. Horan jednak widział, że jej policzki stały się jeszcze bardziej zaróżowione, a siniak na jej twarzy był coraz bardziej widoczny, dlatego nie odzywając się więcej podszedł pod drzwi swego mieszkania i otworzył je, zachęcającym gestem wskazując Dawes by weszła do środka jako pierwsza. Postawiła więc niepewnie jedną nogę na bielutkich płytkach i starając się zignorować ból spowodowany rozcięciem na wardze pozwoliła sobie na ciche westchnięcie będąc pod wrażeniem tego jak idealne było to pomieszczenie. Usłyszała za sobą cichy chichot chłopaka, który zaraz zamilkł gdy tylko odwróciła się w jego stronę, a na jego twarz wpłynął niezrozumiały grymas. Walczył ze sobą by ukryć to jak bardzo jest rozwścieczony tym, w jakim stanie jest stojąca przed nim drobna brunetka. Nie chciał jej jednak bardziej straszyć. Pomógł jej zdjąć płaszcz i odwieszając go wraz ze swoją kurtką na wieszaki, zaprosił ją w głąb mieszkania. 
     - Poczekaj tu. - Poinstruował, sadzając ją na kanapie i zniknął jak wydawało się Lizzie w łazience sądząc po tym, że wrócił z trzymaną w dłoni apteczką. Nastolatka natychmiastowo się skrzywiła wyobrażając sobie szczypanie wywołane zetknięciem wody utlenionej z jej poranioną twarzą, mimo to  nie miała wyjścia, ponieważ rozcięcia wymagały oczyszczenia. Niall usiadł na przeciwko niej na szklanym stoliku lecz zanim namoczył wacik, jeszcze raz uważnie przyjrzał się Lizzie. 
     - Nadal nie mogę uwierzyć, że ktoś w ogóle mógł podnieść na Ciebie rękę.   
                                                                           

     - A jednak. - Westchnęła cicho, spuszczając wzrok. Horan złapał ją za podbródek i delikatnie zmusił by na niego spojrzała.
     - Zapłaci za to. - Zapewnił, ale Lizzie nie chcąc dalej ciągnąć tego tematu zaczęła błądzić wzrokiem po dużym salonie, w którym się teraz znajdowali. Syknęła cicho gdy blondyn bez uprzedzenia przytknął wacik nasąszony wodą utlenioną do jej twarzy i zacisnęła oczy walcząc z nieprzyjemnym szczypaniem. 
     - Więc mieszkasz sam? - Zapytała gdy ból nie był już tak uciążliwy. 
- Tak, cóż mi też jakoś nieszczególnie dobrze układa się ze staruszkami. - Zaśmiał się delikatnie i kończąc opatrywanie jej twarzy przeniósł się na kanapę siadając obok siedemnastolatki. - Opowiesz mi coś o sobie? - Spytał cicho, z pewnym wahaniem w głosie.
      - Cóż..- Przeciągnęła niepewnie, nie wiedząc czy może zaufać blondynowi. - Moje życie na pewno nie jest takie ciekawe jak Twoje. - Westchnęła robiąc chwilową pauzę. Chłopak jej nie przerywał. - Nie jestem zbyt rozrywkowa, ale to już pewnie wiesz. - Jej kąciki ust lekko uniosły się ku górze. - Jestem nieśmiała i...mam problemy w domu, jak widzisz. Moi rodzice wzięli rozwód, a później mama poznała Jeremiego, który nie przepada za mną... delikatnie mówiąc. - Podkreśliła przedostatnie słowo i z grymasem wskazała na swoją twarz.
     - Nie zasługujesz na to. - Poprawił swoją siedzącą pozycję i bacznie przyglądając się Lizzie, zapytał. - Twoja mama, ona nie widzi tego co się dzieje?
     - Och, udaje, że nie widzi. Każdego dnia przeżywam to samo piekło.. mam tylko Mo, ale nie mogę zwalać na nią wszystkich swoich problemów. Mam też brata, ale on studiuje w Manchesterze i nie mieszka z nami, rzadko bywa w domu. - Mimo napływających do oczu łez udało jej się dokończyć swoją opowieść i starając się uspokoić drżący głos zwróciła się do blondyna, tak by nie musiała więcej mówić. - A Ty ? Mogę się czegoś o Tobie dowiedzieć?
    Chłopak uśmiechnął się na jej nieudolną zmianę tematu.
      - To zależy co chcesz wiedzieć.
      - Nie wiem, może... masz rodzeństwo, jak z rodzicami i takie tam. - Siedemnastolatka skubała dłońmi skrawek koszulki, którą miała na sobie, będąc pod wrażaniem tego jak otworzyła się przed blondynem.
      - Tak, mam młodszą siostrę.
      - Jak bardzo młodszą? - Na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech.   
                                                                           

      - Ma pięć lat, a na imię jej Nelly. - Lizzie spostrzegła, że mówił o tej dziewczynce z wielkim uczuciem. Po raz kolejny bardzo ją zaskoczył.
      - Słodko. - Zaśmiała się. - Czyli dzieli Was trzynaście lat, to sporo.
      - Taa, cóż moi rodzice zapragnęli drugiego dziecka, licząc, że będzie ono lepsze. - Był zadowolony, że dzięki niemu twarz siedemnastolatki zdobił teraz uśmiech. - Młoda jednak spędza ze mną wiele czasu, więc nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Zajmuję się nią, gdy nasza mama jest w robocie.
     - Zbuntujesz ją? - Uniosła w zdziwieniu brwi jednak po chwili na jej twarzy ponownie zamajaczył uśmiech. Chłopak się roześmiał, ale jego odpowiedź była zupełnie poważna, a głos nie wyrażał już zbyt wielu uczuć.
     - Mimo wszystko nie chce jej w nic mieszać, zasługuje na normalne życie, Ty również.
  Pomiędzy nimi zapanowała niezręczna cisza, którą zdecydował się przerwać blondyn. 
    - Młoda ma przerąbane, ponieważ wychowują ją niańki, których nie lubi. - Powiedział. - To mały dzieciak, jeszcze nic nie rozumie. 
    - Mój brat zawsze tak mówił o mnie. - Posłała blondynowi blady uśmiech, który i tak był bardzo pocieszający, zwracając uwagę na stan nastolatki.
    - Mówił?
    - Wiesz, mam teraz siedemnaście lat, a poza tym rzadko rozmawiamy. - Mruknęła. - Nie lubi przyjeżdżać do domu, przez mamę i tego kuta..- Przerwał jej stłumiony chichot Horana, który wywołany był próbą wybrania wulgarnego epitetu przez Ellie. 
    - Nie sądziłem, że znasz takie słówka, mała. - Prychnął. - Chciałaś złamać swoją zasadę? 
    - Moją zasadę? - Uniosła brew do góry. -  Nie posiadam zasady ''nie przeklinaj''. - Fuknęła. - Po prostu, jako dobrze wychowana osoba nie robię tego. - Powiedziała poważnie, wlepiając wzrok w rozbawionego chłopaka. 
    - Och, oczywiście. Cokolwiek pomoże Ci zasnąć, mała. - Mrugnął znacząco, dezorientując dziewczynę. - Cóż, rozumiem Twojego brata. Nie dziw się mu, po prostu ma żal do Twojej mamy, to wszystko. 
    - Tak, wiem. - Westchnęła. - Ale nie chcę już o tym gadać, to przygnębiające. - Stwierdziła, bawiąc się swoimi palcami. - I nie jestem ''Mała''. - Nakreśliła cudzysłów w powietrzu. 
    - Jesteś malutka. - Zachichotał, a ona wywróciła oczami powodując, że Niall śmiał się jeszcze głośniej. W jego oczach była taka rozkoszna i słodka. Nie mógł zrozumieć, jak ktokolwiek mógł podnieść na nią rękę. Była taka krucha...
      - Niall? - Odważyła się podnieść wzrok na chłopaka i zadać mu pytanie.
      - Hmm?
      - Kim Ty właściwie jesteś? Harry jest tym Stylesem, o którym każdy słyszał, ale dlaczego...?
   Horan nie spodziewając się teraz tego pytania, zaczął się wiercić na kanapie i w końcu pozwolił sobie dotknąć dłoni Dawes, spoczywającej na jej kolanach.
      - Lizzie, to.. dosyć skomplikowane. Nie chcemy Was w to wciągać, dowiecie się, obiecuję ... ale nie teraz. Prędzej czy później poznacie nas, jeśli tylko będziecie tego chciały.
   Spodziewała się tego, że nie dowie się niczego nowego, ale odpowiedź Horana dała jej do myślenia. - Dowiecie się. To nie miała być zwykła, przelotna znajomość. Ponownie poczuła się niezręcznie, ale kiwnęła głową na znak iż rozumie o co mu chodzi. Mimo to stwierdziła, że najwygodniej będzie znów zmienić temat. 
    - Jeszcze raz, bardzo przepraszam za kłopot. - Przerwała ciszę, która przez chwilę opanowywała salon. 
    - Musisz przestać przepraszać. - Stwierdził, uśmiechając się do niej pocieszająco. - Ile razy mam Ci powtarzać, że to żaden kłopot i po prostu chcę Ci pomóc? - Zmarszczył czoło, posyłając dziewczynie znaczące spojrzenie. - Poza tym, lubię Twoje towarzystwo. Naprawdę, dobrze wiedzieć, że umiesz mówić. - Zadrwił.  
    - Jestem bardzo nieśmiała, chyba już to mówiłam. - Na twarzy dziewczyny, pojawił się dziwny grymas, ponieważ poczuła, że czerwona ciecz zaczyna ponownie spływać po jej wardze. - Niall? - Zaczęła cicho. - Czy mógłbyś podać mi chusteczkę, proszę? - Spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. - To znowu krwawi.       
                                                                     

    - Och, bądź dzielną dziewczynką i nie płacz. - Zachichotał, chcąc rozładować niepotrzebne napięcie, które spowodowane było strachem siedemnastolatki. 
    - Nie przepadam za krwią. - Mruknęła, zwracając uwagę na zmartwione spojrzenie Horana. 
    - Tylko żartuję, wiem, że Cię boli. Nie powinnaś przez to przechodzić. - Wyszeptał oczyszczając twarz dziewczyny z gęstawego, czerwonego płynu. 
      - Tylko żartuję, wiem, że Cię boli. Nie powinnaś przez to przechodzić. - Wyszeptał oczyszczając twarz dziewczyny z gęstawego, czerwonego płynu. -Lepiej? - Spytał, pocierając pokrzepiająco ramię dziewczyny. 
- Mhm. - Nieśmiało kiwnęła głową. Dotyk blondyna ją onieśmielał; sprawiał, że czuła się dziwnie.  Wywoływał u niej podekscytowanie, którego nie mogła opisać. - Jesteś taki miły, dziękuje. - Wyszeptała, wdzięcznym głosem. Chłopak spojrzał na nią i posłał jej serdeczny uśmiech, po czym z jego ust wydobył się cichy chichot. Po chwili, dziewczyna tkwiła w uścisku Horana i wcale jej to nie przeszkadzało, mimo że cały czas obawiała się chłopaka, którego nie mogła rozgryźć. 
- Powinnaś iść spać. - Wymruczał w jej włosy, w których zatopił nos. - Na pewno jesteś zmęczona, mała. - Odsunął się od siedemnastolatki, zmierzając się po chwili z niepewnym spojrzeniem Ellie. - Nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy. Spójrz, możesz spać w moim pokoju, a ja pójdę do pokoju mojej siostry, lub na odwrót. - Uśmiechnął się, a ona pokiwała lekko głową. - A teraz pójdziesz do łazienki i weźmiesz prysznic. Poczujesz się lepiej.- Pogłaskał jej, długie, miękkie włosy. - Pożyczę Ci koszulkę i dresy, co Ty na to? - Milczała, więc uznał to jako zgodę. Wstał, przeczesał włosy palcami, a następnie gestem palca uniesionego do góry, poinformował Lizzie, że wróci za chwilę. Poszedł do swojej sypialni i wyjął z szuflady, perfekcyjnie złożoną, czarną koszulkę z logo Supermana.  Z drugiej natomiast wyciągnął szare dresy, które bardzo lubił. Wracając do salonu, zastał brunetkę stojącą przy oknie. Domyślił się, że podziwiała niepowtarzalny widok z jego okna. 
- Proszę. - Dziewczyna zadrżała pod wpływem jego głosu. Przestraszył ją, lecz nie chciała dać tego po sobie poznać. - Łazienka jest tam. - Pokazał palcem, na dębowe, masywne drzwi łazienkowe. Zanim odeszła, wręczył w jej dłonie ubrania, które  przygotował. 
- Dziękuje. -Szepnęła, patrząc gdzieś w dal, aby uniknąć wzroku Nialla.
- Miałaś przestać. - Zaśmiał się. - Idź już. - Dziewczyna posłusznie wykonała nakaz blondyna i podążyła w stronę łazienki. Gdy do niej weszła, kilka razy upewniła się, że zamknęła drzwi, zanim zaczęła się rozbierać. Gdy była już prawie naga, podeszła pod wielkie lustro, które znajdowało się za prysznicem i przyjrzała się swojej sylwetce. Na całym ciele, rozproszone były fioletowe  siniaki, które wyglądały naprawdę źle.  Przełknęła głośno ślinę, chcąc po prostu zapomnieć o tym, co ,,zdobi'' jej ciało. 
Dziewczyna kilkakrotnie przyglądała się swojemu odbiciu i mogła przysiąc, że wyglądała komicznie w męskich ubraniach. Spodnie były za dużo o kilka rozmiaru, więc wyglądały na niej niczym worek, a koszulka sięgała niemal do połowy ud. 
- Nowe szczoteczki do zębów są w szufladzie pod umywalką. - Usłyszała głos swojego towarzysza zza drewnianej powłoki.
- Dziękuję! - Odkrzyknęła, aby usłyszał. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, ponieważ cały czas przyglądała się swojemu odbiciu.  
- Mówiłem, abyś przestała. - Słyszała, że Horan mówił do niej wesołym głosem, przez co poczuła się lepiej. Stwierdziła, że musi się wyluzować. 
Po odnalezieniu szczoteczki i dokładnym umyciu zębów, Elizabeth wyszła z łazienki i udała się do salonu, w którym przebywał Niall. 
- Nie śmiej się. - Lizzie uniosła palec do góry, w geście ostrzeżenia. - Jestem klownem, patrz! - Z jej ust wydobył się uroczy chichot. 
- Ojej! Jak słodko! - Blondyn próbował naśladować dziewczęcy głos, przez co Lizz zaśmiała się jeszcze głośniej. - Naprawdę, jesteś urocza. I kocham Twój śmiech. - Powiedział spoglądając na dziewczynę, której twarz pokryła się rumieńcem. - Widzę, że masz lepszy humor?
- O tak, to przez to ubranie. - Stwierdziła. - I dzięki Tobie, dzięku..
- Przestań! - Parsknął śmiechem, a nastolatka popatrzyła na niego zdezorientowana.- Nie masz za co dziękować, więc tego nie rób. 
- Ale..
- Idź spać. -  Położył swoją dużą dłoń, w dolnej części pleców dziewczyny i poprowadził ją do sypialni, która jak się okazało należała do chłopaka. - Stwierdziłem, że tutaj będzie Ci wygodniej, także dobranoc. - Odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi.
- Stój! - Zawołała cicho Dawes.
- Coś nie tak? - Uśmiechnął się, mrużąc oczy. Był zdziwiony reakcją dziewczyny, gdyż myślał, że się go boi i nie życzy sobie jego obecności. Czy coś się zmieniło?
- A Ty gdzie będziesz spał? - Spytała nieśmiało. - Skoro ja jestem mniejsza od Ciebie to może ja powinnam spać u Twojej siostry. Nie mogę zabierać Ci łóżka, wiesz...jest Twoje. - Czuła się jak idiotka, ale i tak na koniec swojej wypowiedzi posłała chłopakowi uśmiech. 
- Awww, Twoje wypowiedzi są urocze. - Zachichotał, lecz nie miał na celu jej obrazić. Po prostu uważał, że jest strasznie rozkoszna. - Będziesz spała tutaj i koniec. - Powiedział pewnym głosem. - A skoro jesteś mała i zajmujesz  jedną czwartą tego łóżka, to znajdzie się miejsce również dla mnie, prawda? - Wyszczerzył się, oczekując odpowiedzi. - No dalej, będę trzymał łapy przy sobie. - Uniósł kończyny górne w geście obronnym. - W sumie, zrobię co chcę. - Wzruszył ramionami. - To jak? 
- Twój dom, rób co uważasz. - Westchnęła. -Ja po prostu nie chcę zabierać Ci łóżka. 
- Okey, w takim razie idź spać, mała. - Odrzucił kołdrę i zmusił dziewczynę by usiadła na skraju łóżka. -  Dobranoc! - Uśmiechnął się. 
- Ale wciąż zabieram Ci to pieprzone łóżko. - Tupnęła nogą. 
- Woah, idź spać i nie przeklinaj. - Pogroził jej palcem i zaśmiał się cicho po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna czuła się bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek, dlatego opadła bezradnie na miękką poduszkę. Od razu przykryła się kołdrą i zamknęła zmęczone oczy, chcąc nie myśleć o tym co stało się w jej domu. To ją niszczyło; sprawiało, że nie miała ochoty żyć. Nawet nie wiedziała kiedy, Morfeusz zabrał ją do swojej krainy. 
Obudziły ją promienie słońca, przecierające się przez zasłonięte żaluzjami okna. Zanim jeszcze otworzyła oczy, poczuła ciężar na swoim brzuchu oraz ramieniu. Zdezorientowana, otworzyła oczy a to co zobaczyła przerosło jej wyobrażenia. 
                                                                           

 Jej małe ciało, przygniatała właśnie ręka oraz głowa właściciela mieszkania.  Zadrżała, pod wpływem jego ciepłego ciała, które było przyciśnięte do niej. Nie chciała go budzić, ale również nie miała ochoty na to, żeby leżeć w takiej pozycji. Co pomyśleli by jej rodzice? Prychnęła, nie chcąc nawet myśleć o rodzicielce oraz Jeremim, którzy ją niszczyli. Dosłownie. 

- Mógłbyś się posunąć? -Wyszeptała, delikatnie odciągając od siebie jego rękę. - Jesteś ciężki, Niall. - Westchnęła bezradnie. - Obudź się.- Potrząsnęła nim, co spowodowało, że zaczął unosić swoje powieki.  
- Ooo, wstałaś. - Wychrypiał, uśmiechając się w seksowny sposób, wywołując ciarki na ciele Lizzie.  - Wybacz, nie wiem jak moja ręka znalazła się na Tobie. - Zaśmiał się, a następnie podniósł część ciała z nastolatki. 
- Dzień dobry. - Wyszeptała nieśmiało, przyglądając się zaspanej twarzy blondyna. 
- Dzień dobry, mała. - Uśmiechnął się, opierając na łokciach w stronę dziewczyny. - Spało się fantastycznie, nieprawdaż? - Uniósł brwi z góry, próbując się nie roześmiać ze zmieszanego wyrazu twarzy Lizzie.
- Tak, pomijając to, że jesteś ciężki. - Powiedziała wesoło, co zdziwiło Horana.
- O nie, nie. - Niall dźgnął dziewczynę, palcem w brzuch na co zareagowała piskiem. - To nie ja jestem ciężki, to Ty jesteś słaba. -Wyszczerzył się. 
- Cokolwiek. - Mruknęła, prostując się. Uśmiech nie schodził z twarzy obojga. 
- Lubię Cię. -Wyznał blondyn. Cóż, naprawdę ją lubił, chociaż czasami go irytowała, a wręcz doprowadzała do szału. Wolał ją w wersji, w której poznał niedawno, czyli uśmiechniętą i zabawną. Nie chciał by była smutna. 
- Um..- Elizabeth nie wiedziała co ma odpowiedzieć chłopakowi, dlatego spuściła wzrok. - Hm, Ty też nie jesteś zły, jednakże muszę już iść. - Pośpiesznie wstała z łóżka. - Pójdę się przebrać i...
- Pożycz sobie te ubrania, oddasz mi kiedyś tam. - Uśmiechnął się. - Nie chcesz zostać na śniadanie? 
- To naprawdę nie jest dobry pomysł, muszę lecieć. - Stwierdziła, biegnąc w stronę łazienki po swoje ubrania. Szybko zmieniła swoją garderobę, przy czym ciuchy blondyna idealnie poskładała. Umyła zęby i rozczesała włosy, szczotką gospodarza. Po przejrzeniu się w lustrze, stwierdziła, że wygląda tak jak zawsze, czyli do zaakceptowania. W ocenie, pominęła rozwaloną wargę i siniak na twarzy. Po piętnastu minutach z powrotem była w towarzystwie Horana. 
- Mała, zamówiłem Ci taksówkę. - Powiedział, gdy tylko ujrzał jej sylwetkę wchodzącą do salonu. - Odwiózłbym Cię sam, ale Twoi rodzice mogliby być źli. Chyba rozumiesz. 
- Nie nazywaj ich tak. - Warknęła. - Poza tym, dziękuję, nie musiałeś. - Jej głos, znowu przybrał cichego i spokojnego tonu. -Cóż, naprawdę jestem Ci wdzięczna za wszystko co dla mnie robiłeś. Zachowałeś się jak prawdziwy przyjaciel mimo, że nie wiem kim jesteśmy. 
- Kim jesteśmy? - Mruknął, udając zamyślonego. - Chyba myślę, że możemy uznać się za dobrych kumpli, co? - Obdarował ją serdecznym uśmiechem. - I nie ma za co, nie mogłem patrzeć jak cierpisz. Nie zasłużyłaś na ból. - Zamknął ją w szczelnym uścisku, co całkiem zdziwiło dziewczynę, lecz odwzajemniła gest. 
- Dziękuję. - Wyszeptała. - I będę to powtarzać. - Zachichotała, trochę bez humoru. - Także, już pójdę. Cześć Niall. 
Poczekaj, przecież boisz się wind. - Zauważył. - Odprowadzę Cię do wyjścia z budynku.
    - Okey. - Przytaknęła z wdzięcznością i razem z blondynem opuściła jego mieszkanie kierując się do windy. Tym razem podeszła dosyć obojętnie do podróży przerażającej ją windą, aczkolwiek przez cały czas trzymała się boku Nialla. Gdy zatrzymali się na parterze, Horan po raz kolejny tego dnia porwał ją w objęcia. Odwzajemniła uścisk zastanawiając się nad tym ile to już razy podczas ostatnich 24 godzin chłopak ją przytulał. W rzeczywistości nigdy wcześniej nie tuliła się do nikogo płci przeciwnej więc było to dla niej pewnego rodzaju nowe doświadczenie, mimo iż tak naprawdę nic to nie znaczyło, a było zwykłym przyjacielskim uściskiem. Przynajmniej tak sobie wmawiała Dawes, bojąc się przyznać przed samą sobą jak bardzo pociąga ją ten chłopak.
    - Jeszcze raz dziękuję za wszystko i cześć. - Uśmiechnęła się, odsuwając się od chłopaka i skierowała się do wyjściowych drzwi.
    - Cześć. - Usłyszała za sobą i odwróciła się by ujrzeć machającego do niej Nialla. Odwzajemniła szybko gest i wyszła na zewnątrz, gdzie powitał ją powiew nadzwyczaj ciepłego, jesiennego wiatru. Zauważyła czekającą na nią taksówkę i podążyła w jej stronę w tym samym czasie widząc znajomą sylwetkę zmierzającą w jej stronę. Harry Styles. Chłopak szedł przed siebie, nie zwracając na nic uwagi, gdyby nie odsunęła się na bok prawdopodobnie zostałaby przez niego staranowana. Brunet wyglądał na naprawdę rozzłoszczonego, dłonie miał wciśnięte w kieszenie a jego źrenice były podejrzanie rozszerzone. Lizzie zatkało na jego widok, biło od niego grozą. Bała się. Zatrzymała się przy zaparkowanym aucie i ostatni raz odwróciła się za siebie by przekonać się, że Styles szedł do Horana. nie chciała się wtrącać, dlatego pozostając niezauważona, wsiadła do taksówki i podała kierowcy swój adres. Po dziesięciominutowej podróży, znalazła się przed swoim domem, do którego nie miała ochoty wchodzić. Przełknęła głośno ślinę, bojąc się konsekwencji swojego zniknięcia.  Zanim przekroczyła próg budynku mieszkalnego, otrzymała sms'a, którego od razu przeczytała.
Zdziwiła się. Skąd on miał jej numer? Cóż, zaczęła się domyślać, że ,,pożyczył'' sobie jej telefon, gdy spała.  Pomyślała, że dobrze będzie mieć jego numer wśród swoich kontaktów, dlatego zapisała go. Przed wejściem do środka wystukała szybką odpowiedź. 

Wzdychając ciężko otworzyła drzwi do swojego domu.  
- Jestem! - Krzyknęła, informując o swojej obecności matkę, na którą była piekielnie zła oraz Jeremiego, którego nienawidziła. 
- Gdzie byłaś, młoda damo? - Usłyszała warczenie rodzicielki. - Myślałaś, że ucieczka ujdzie Ci płazem?! 
- Ciebie też dobrze widzieć. - Prychnęła z sarkazmem w głosie. - Co tym razem? Dostanę w twarz czy w brzuch? - Wysyczała, dziwiąc się samej sobie.  Skąd ta pewność siebie?! 
- Co się z Tobą stało? Gdzie byłaś?
- Co się ze mną stało? - Fuknęła. -Mówię Ci prawdę, matko.  A byłam w bezpiecznym miejscu, gdzie ktoś się mną zaopiekował. Wiesz, nikt nie bił. - Zaśmiała się ponuro, bez humoru. Jej mięśnie napięły się, gdy do korytarza wkroczył Jeremy.  Posłał jej pełne nienawiści spojrzenie.
- Byłaś u jakiegoś dupka? - Warknął. - Co? Przespałaś się z nim, żeby Cię przenocował? Cóż, nie myślałem, że Twoja córka,  Martho,  jest  łatwą dziwką. - Uderzył pięścią w szafkę, stojącą przy ścianie.  
- Co? Nie nazywaj mnie tak! - Krzyknęła oburzona Elizabeth, lecz szybko tego pożałowała, gdyż mężczyzna wymierzył jej siarczysty policzek, a następnie popchnął ją w stronę schodów na górę. Nie czekając na nic więcej, dziewczyna pobiegła do swojego pokoju, wcześniej zamykając drzwi na klucz.

 Zrozpaczona, rzuciła się na łóżko, aby odreagować. Leżała z zamkniętymi oczyma, blisko czterdzieści minut, gdy nagle usłyszała dzwonek telefonu, informujący ją o próbie połączenia.


         - To wszystko jest takie... jestem pod wrażeniem. - Madison nie ukrywała swojego zaskoczenia. Uśmiechnęła się do telefonu wpatrując się w ścianę. - Niall serio Cię lubi.
        - Nie wiem to, to co się dzieje jest dziwne..
        - Możesz na niego liczyć, to ważne. A jeśli chodzi o Jeremiego... nie mam słów, chciałabym Ci jakoś pomóc, nie możesz obrywać za wszystko. Nikt nie ma prawa podnosić na Ciebie ręki. - Pod koniec poczuła jak łamie jej się głos. - Jak się czujesz? Jak to w ogóle się stało, że spotkałaś wtedy chłopaków i dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie?
        - Teraz jest odrobinę lepiej, jak wiesz Niall mi pomógł. - Madison usłyszała jak Lizzie cicho wzdycha przygotowując się na kolejne zmierzenie się z wczorajszym wieczorem. - Cóż nie chciałam ani do nikogo dzwonić, ani przebywać z ludźmi. Chciałam być sama.. ja..
        - Ty co? - Pośpieszyła ją.
        - Chciałam zrobić coś głupiego...  ale na szczęście czy nieszczęście spotkałam Horana i Stylesa, uparli się, że muszą mi pomóc. - Wyznała szczerze i czekała na reakcję przyjaciółki.
        - Booooże.  - Przeciągnęła. - Tak mi przykro, żałuję, że mnie z Tobą wtedy nie było.. Ty przeżywasz istne piekło, w momencie gdy ja za wagary dostałam jakiś głupi szlaban. Lizzie, obiecaj mi coś.
        - Hym?
        - Co by się nie działo zawsze mi o tym mów, spróbuję pomóc, a jeśli nie ja to.. Niall, bo wiesz... - Nie dokończyła, uśmiechając się słysząc cichy chichot przyjaciółki. - Cieszę się, że poprawiłam Ci humor. Wyobrażasz sobie? Lizzie i Niall jako para. - Zaśmiała się cicho, pozwalając sobie opaść na miękkie poduszki.
        - Och, raaany przestań. - Lizzie dziękowała, że rozmawiały tylko przez telefon bo inaczej nie byłaby w stanie ukryć tego, że się zaczerwieniła. Cieszyła ją również zmiana tematu, postanowiła więc, że teraz to ona zapyta ją o Harrego. - A więc w takim razie, co z Tobą i brunetem?
        - Stylesem? Byłam zbyt zmęczona i nie zrozumiałam zbyt wiele z tego co mi wczoraj mówił, ale gadał coś o tym, że wcale nie jest taki zły jak twierdzi mój tata. - Ściszyła głos bojąc się, ze ktoś z domowników mógłby ją usłyszeć. - No właśnie.. do tego dziś rano mieli okazję się poznać.
        - Cooo? Żartujesz?
        - Nie. Nie wiem czego spodziewał się Harry, ale skończyło się na tym, że wmówiłam ojcu, że ten Styles i Styles, którego on zna to dwie różne osoby.
        - Uwierzył? - Dociekała Dawes.
        - Tak. Tak mi się przynajmniej wydaje bo nie wnikał i zostawił nas samych. No a wtedy powiedział kilka głupich rzeczy jak to on i dotarło do mnie, że nie chcę okłamywać ludzi wokół i samej siebie z jego powodu. Kazałam mu wyjść i wyszedł.
        - Myślisz, że to dlatego był taki wściekły pod mieszkaniem Nialla?
        - Przeze mnie? Nie wydaje mi się, żeby ruszył go fakt, że ktoś taki jak ja wyrzucił go z domu. - Wywróciła oczami zastanawiając się nad ostatnimi wydarzeniami. - Może coś się stało jak już wyszedł. Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
        - Och. - Monica była święcie przekonana, ze w tej chwili jej przyjaciółka się uśmiechnęła. Była szczęśliwa, że mimo tego co się dzieje, ta potrafi być radosna, ale miała dziwne poczucie, że się z niej śmieje. - Jesteś pewna? - Usłyszała jak jej głos się ożywia.
       - Pewna czego?
       - Że on Cię nie obchodzi.
       - Lizzie, daruj sobie. Kończę bo moje naleśniki są już lodowate. - Zaśmiała się.
       - Smacznego! - Usłyszała i zakończyły rozmowę tym radosnym akcentem.
              



Od autorek : Witamy, nie wyrobiłyśmy się w weekend ale mamy dopiero poniedziałek! Nie jest najgorzej :D Jak widzicie, odrobinę odmieniłyśmy wygląd posta, teraz pojawiać się będą gify, a smsy bohaterów w takiej formie będą czytelniejsze :)
Chciałyśmy bardzo podziękować za nominację do Liebster Awards, niebawem pojawi się odpowiednia zakładka i odpowiemy na pytania, ponieważ aktualnie nie mamy zbyt wiele czasu  :)
Dziękujemy serdecznie za komentarze :)
Uhuh, czy Wy również tak bardzo nie możecie doczekać się 18.04? :D

Pam Lam : Ja się cieszę z 17.04 również, ponieważ Nasza, wspaniała, niepowtarzalna MrsLukrecja odchodzi urodziny ! :D Także, Najlepszego! Fajny prezent od chłopców, prawda? ^^ 

                                    
Dałyśmy radę napisać rozdział, mimo że było mało czasu. Dotarłyśmy do końca! Oh Yeah! Cieszymy się :)

Pozdrowieniaaa! ;*
Liczymy na szczere komentarze :)