wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 8.

     

                            Wzajemnie zasilamy się dobrem, wzajemnie przygaszamy się złem.



        Rozzłoszczony Styles właśnie wszedł do budynku, w którym mieściło się mieszkanie jego przyjaciela i pozwolił sobie mało delikatnie trzasnąć drzwiami. Zauważył blondyna stojącego do niego tyłem, bo widocznie czekał na windę. Gdy ta zjawiła się na ich poziomie brunet wyminął Nialla dając mu tym znać o swojej obecności.

       - Cześć? - Horan przywitał się z nim, jednak ten nie odpowiedział, a uparcie wpatrywał się w numerki informujące ich o tym, na którym piętrze aktualnie się znajdują. Jego podły humor spowodowany był nieudanym spotkaniem z siedemnastoletnią Madison i późniejszym zażyciem narkotyku u Zayna, który nie przyniósł oczekiwanego efektu Sprawił jedynie, że chłopak czuł się gorzej. Jednak w jego słowniku nie było takiego wyrażenia jak ,,źle się czuć" więc był on po prostu zły. Zły, że nic nie wychodziło po jego myśli, czyli tak jak powinno.

       - Ej! Hazz, co się stało? - Spytał trochę głośniej blondyn, przez co Styles odwrócił głowę w jego kierunku.  Jego spojrzenie było nieobecne, cholernie obojętne i zimne. Irlandczyk od razu rozgryzł co jest na rzeczy, ponieważ dokładnie przyjrzał się jego oczom. - Ćpałeś? Masz źrenice jak spodki. - Był zły na przyjaciela za to, że zbyt łatwo dawał się zatracić narkotykom. Styles był bowiem pewny, że to mu pomoże, a w rzeczywistości działo się na odwrót.
       - Nie Twój zasrany interes, Nialler. - Krzyknął, najwyraźniej nie kontrolując swojego głosu. Zacisnął mocniej szczękę, aby nie wybuchnąć.
      - Więc dlaczego tutaj przyszedłeś? - Fuknął Horan. Hazz go denerwował swoją lekkomyślnością i tym, że uważał się za samodzielnego twardziela. W rzeczywistości potrzebował pomocy, jak każdy inny. - Bo jeśli masz zamiar drzeć mordę jak pojebany, to wyjdź. Zaraz matka przywiezie tutaj Nelly, więc masz być kurwa spokojny. - Lokaty milczał, ponieważ nie spodziewał się nagłego wybuchu niezadowolenia blondyna. Wiedział, że zazwyczaj był stanowczy, ale nigdy dla niego. Domyślił się, że tym razem po prostu wyprowadził go z równowagi. - A teraz chodź, dam Ci jakąś pigułę. Może trochę otrzeźwiejesz. - Warknął, wychodząc z windy. Nie martwił się o to, czy Harry podąża za nim. Miał już dosyć jego idiotycznych wybryków, o których konsekwencjach nigdy nie myślał. Zachowywał się jak gówniarz, a przecież za takiego właśnie uważano Horana. Nie rozumiał tego, ponieważ w niektórych sytuacjach był bardziej odpowiedzialny od całej pieprzonej czwórki z jego gangu.
       - Nialler, dziękuję bracie. - Brunet dogonił Irlandczyka, który niewzruszony zmierzał do mieszkania. Dopiero podziękowania naćpanego przyjaciela sprawiły, że się odwrócił. - I tak, naćpałem się jak idiota. Znowu. - Wyznał skruszony. Nie chciał, aby jego najlepszy przyjaciel był na niego wściekły. Mógł być sukinsynem, ale nie dla niego.
      
- Nieważne, Hazz. Mówiłem Ci, żebyś tego nie robił. Widzisz jaki jesteś, gdy zażywasz to gówno. -Westchnął bezradnie. -A Ty i tak nigdy nie słuchasz. Plujesz pod wiatr. Więc co tym razem?
      - Wszystko przez tą małą..- Zawiesił głos przypominając sobie szacunku. - Byłem u Madison.- Powiedział, gdy doszli już pod drzwi mieszkania Horana. Blondyn otworzył je za pomocą specjalnej karty i obaj wkroczyli do środka. Wewnątrz roznosił się jeszcze zapach perfum Elizabeth, które Niall z pewnością wyczuł. Mimowolnie się uśmiechnął, zadziwiając tym samym, coraz bardziej przytomnego Stylesa.
         - Więc co się stało? - Spytał zainteresowanym głosem. Chciał wiedzieć, co tym razem spieprzył jego przyjaciel. Wiedział, że może być wspaniałym gościem, ale zazwyczaj nie był zbyt delikatny i subtelny, a jeżeli chciał zbliżyć się do siedemnastoletniej Monici, taki właśnie musiał być.
        - Nie umiem się z nią jednak dogadać. Było już nawet okey, ale rano tak jakby wypieprzyła mnie ze swojego mieszkania, po tym jak cisnąłem jakimś głupim tekstem. No i się wkurzyłem.
       - Wiedziałeś, że jest trudna. - Niall poklepał go po ramieniu.
       - Jest całkiem inna niż te laski, które pchają mi się do łóżka, zauważyłeś? - Rozsiadł się wygodnie na kanapie. - A coś Ty taki szczęśliwy? - Spojrzał na niego oczekując reakcji. - Jakaś laska tutaj była, czuję to.- Powiedział, a blondyn wybuchnął gardłowym śmiechem. Nie mógł uwierzyć, że Harry nie pamiętał o wczorajszym podwożeniu jego oraz Lizzie pod mieszkanie. 
        - No, była. - Westchnął powstrzymując śmiech. - Przyjaciółka Twojej innej, wspaniałej córki gliniarza. Lizzie. Po tym jak zająłem się jej twarzą to trochę pogadaliśmy i sporo się dowiedziałem. Mimo, że ma chujową sytuację na chacie to jest całkiem fajna i wiesz, ładna. - Poruszał zabawnie brwiami co wywołało chichot u Stylesa. - No i z własnej woli zasnęła ze mną w jednym łóżku. Oczywiście. Byłem delikatniejszy niż Ty, pało. -Wyszczerzył się, unosząc dumnie głowę. -I dzięki temu, spaliśmy sobie razem. Wyszła dzisiaj rano. - Powiedział tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. W rzeczywistości czuł się wyjątkowo, ponieważ wiedział, że zrobił coś lepiej od Stylesa, który zawsze uważany był za bardziej...kompetentnego i męskiego niż on.
        - Ach, no tak! Przecież sam Was tutaj dostarczyłem. Co te narkotyki robią z człowiekiem. - Pokręcił bezradnie głową, jakby z wyrzutami sumienia. -Aleeee? Czekaj, czekaj, czekaj. Jak to, spaliście? Chcesz mi powiedzieć, że zaliczyłeś szybciej niż ja? Nie rób sobie jaj! - Jego oczy dwukrotnie się powiększyły, a usta otwarły w oczekiwaniu na odpowiedź.
       - Nie, spaliśmy. -Wzruszył obojętnie ramionami. - W jednym łóżku. Tylko o to chodzi. Wiesz, ona jest taka... bardzo delikatna. Za każdym razem, gdy ją dotykam zachowuje się, jakbym parzył. Unika dotyku.
       - Uch, już myślałem. - Przetarł teatralnie czoło. - Nie chodzi mi o to, że jesteś słabiakiem, ale o to, że to ja jestem najlepszy w te klocki. - Zaśmiał się, unosząc znacząco brwi.- Poza tym, to normalne. Ile one mają lat? Siedemnaście? Ich rodzice to dziwni ludzie, którzy wpajają im, że nauka jest najważniejsza. Są sztywne, więc się nie dziw, że nie dała Ci dupy przy pierwszym zbliżeniu.
        - Są porządne, ciesz się. - Mruknął poważnie Irlandczyk. - Masz tutaj tabletkę oraz wodę. Może postawi Cię trochę na nogi. - Podał przyjacielowi lek wzmacniający i szklankę z napojem. - Zaraz przyjedzie Nells, więc błagam, abyś zachowywał się przyzwoicie. Zero przekleństw, głupich komentarzy i zachowania. Jasne? - Spytał mrużąc oczy. Chciał, aby jego siostra nie brała złego przykładu z jego znajomych, dlatego musiał dbać o to, aby zachowywali się przy niej wzorowo.

       - Tak jest, proszę pana Horan'a.- Zaśmiał się, po czym potargał swoje bujne włosy, aby wyglądały lepiej, niż przed sekundą. - A ile Nelly ma lat, tak w ogóle? - Zapytał ni stąd, ni zowąd.
       - Znasz ją całe życie i nie wiesz? - Zadrwił. - Wybaczam, ponieważ jesteś na haju. Ma pięć lat. - Uśmiechnął się lekko, na samą myśl o siostrze. Kochał ją i było mu szkoda, że nie ma jej na co dzień. Bolało go też to, że ich matka nie ma dla niej czasu i dziewczynkę wychowują nianie, których nie cierpi.
       - Wiedziałem. Uch, za dziesięć lat będziesz musiał odganiać od niej pieprzonych gnojków. - Zauważył, ziewając z przemęczenia, które na pewno zapewniły mu narkotyki. - Pomogę Ci stary, nie martw się.
      - Dziękuję. -Zaśmiał się. - Ech, Hazz. Skąd miałeś dragi? Byłeś u Pezz w mieszkaniu?
      - Mhm. - Kiwnął twierdząco głową. - Zayn tam był, więc nie było problemów. Trochę szkoda mi Perrie, wiesz? Ma przerąbane z nami. Zauważyłeś, że gdy widzi któregoś z nas to jej ręce drżą? Boi się.
      - Taa, szczególnie Malika. - Stwierdził ponuro. Wiedział, że Zayn był dosyć specyficznym mężczyzną, który traktował kobiety dosyć surowo. Miał obsesję na punkcie blondynki, ale to nie oznaczało nic dobrego. Kontrolował jej każdy ruch, bo jak wmawiał wszystkim, dbał o bezpieczeństwo ,,podwładnej''. W rzeczywistości bał się, aby nikt oprócz niego nie kładł łap na jej nieskazitelnym ciele, które uwielbiał mimo, że nigdy otwarcie się do tego nie przyznał. W sumie, każdy z członków ich gangu twierdził, że jest dla niej zbyt ostry, jednakże nikt nie śmiał mu tego zarzucić. Miał swój świat i swoje zabawki. Żaden z przyjaciół nie chciał wchodzić mu w drogę, mając na uwadze to, że Malik będzie dbał o ich ,,przyjaciółkę'' lepiej niż ktokolwiek inny. Mimo swojej wybuchowości i dystansu do większości osób, był niezwykle opiekuńczy i dobry. Pezz po prostu musiała się przyzwyczaić do jego dziwnych nawyków oraz charakteru.
     - Perrie kiedyś zrozumie, że on chce dla niej dobrze, zobaczysz. - Mruknął niemalże śpiący już Styles.
     - Krzykiem i idiotycznym zachowaniem tego nie udowadnia. - Zauważył blondyn, wyglądając przez ogromne, salonowe okno. - Och, chyba moja matka przyjechała. Ciekawe czy raczy tu przyjść, czy zadzwoni, abym zszedł po małą. - Mruknął, patrząc na parking samochodowy.
     - Nie lubię twojej matki, więc może jednak pofatyguj się po Nelly. - Prychnął Harry, zalegający na miękkiej kanapie.
    -  Idź do mojej sypialni się trochę przespać, bo zaraz zrobisz coś nieodpowiedniego i będę musiał dziecko do psychologa zaprowadzić. -Powiedział, gdy dostrzegł swoją matkę zmierzającą z dzieckiem do wejścia, do apartamentowca.
   - Bardzo zabawne. - Podniósł się z pomocą przyjaciela i posłusznie skierował się do sypialni udając się na drzemkę. W tym samym czasie, Niall odniósł naczynia do kuchni i włożył szklankę Harrego do zmywarki. Następnie powrócił do salonu, oczekując na dzwonek do drzwi, który sygnalizowałby przyjście jego matki, wraz z Nelly. Wzdychając cicho, włączył telewizor na kanale z bajkami, aby był przygotowany dla jego małej siostrzyczki. W pewnym momencie usłyszał charakterystyczny dźwięk dzwonka.  Nie zastanawiając się dłużej, poszedł otworzyć.
     - Dzień dobry, synu. - Usłyszał kobiecy, matczyny głos, gdy tylko  uchylił drewnianą powłokę.
     - Dzień dobry. - Odpowiedział uprzejmie, opierając się o futrynę. - Cześć kochanie. - Przykucnął przy dziewczynce, która chętnie wskoczyła w jego ramiona.


     - Cześć Ni! - Wyszczerzyła się szeroko, obejmując małymi ramionami szyję chłopaka.- Tęskniłam.
     - Ja też za Tobą tęskniłem, kruszynko. - Zaśmiał się cicho, na entuzjazm dziecka. - Czy mi się wydaje, czy Ty podrosłaś, szkrabie? - Poczochrał włoski Nelly, a ta dźwięcznie się zaśmiała, wbiegając do środka mieszkania.
     - Przyjadę po nią w poniedziałek, bo w niedziele będę jeszcze w Paryżu. Mam nadzieję, że to nie problem. Tutaj są jej rzeczy. - Kobieta nie wydawała się na wzruszoną, mówiąc o trzydniowej rozłące z najmłodszym dzieckiem. - Pilnuj jej i nie karm fast foodami. - Nakazała.
      - Oczywiście, ale co z przedszkolem? Przecież w poniedziałek powinna iść do szkoły. - Zauważył, chwytając torbę z ubraniami.
      - Raz może nie iść. - Odrzekła szybko, grzebiąc w torebce. - Masz tutaj trochę pieniędzy na jedzenie, czy coś. - Wyciągnęła z portfela kilka banknotów i wręczyła je Horanowi, który nie opierał się przed wzięciem dodatkowej gotówki od matki. - Śpieszę się, więc do zobaczenia. Pa. - Machnęła pośpiesznie ręką do chłopaka oraz dziewczynki, która stała kilka kroków od niego.  Nim się zorientowali, ich rodzicielki nie było już przy nich. Blondyn wypuścił powietrze ze świstem, zamykając drzwi. Nie martwił się czy narobią hałasu, ponieważ był zniesmaczony zachowaniem własnej rodzicielki. Cóż, nigdy nie dogadywał się z nią najlepiej. Teraz chciał spędzić jak najlepiej czas z siostrzyczką.
      - Co chcesz robić? - Zapytał, uśmiechając się zachęcająco. - Może coś zjesz? Kupiłem dla Ciebie owoce oraz słodycze. - Zaśmiał się wiedząc, że dziewczynka uwielbia słodkości.


      - A masz żelki żmije? - Popatrzyła na niego swoimi ogromnymi oczami, uśmiechając się szeroko.
      - Mam. - Pokiwał głową i chwycił ją za rączkę, prowadząc do kuchni. Dziewczynka chętnie podreptała za nim, bujając wesoło swoimi kucykami utworzonymi na bokach głowy.


    Po dwóch godzinach snu, Styles został wyrwany z błogiej drzemki przez denerwujący dźwięk dzwoniącego telefonu. Nieśpiesznie uniósł swą głowę z poduszki, aby odebrać komórkę. Po zlokalizowaniu jej, przystawił iPhona do ucha nawet nie sprawdzając kto próbuje się z nim połączyć.

         - Halo? - Odezwał się po zaakceptowaniu połączenia.
        - Rany, stary coś Ty taki niemrawy? - Usłyszał głos swojego przyjaciela; Liama. 
        - Och, to Ty. Po prostu spałem. Co jest? - Potarł leniwie twarz starając się skupić na odpowiedzi.
        -  Pamiętasz tego gościa z clubu Night? Nie zapłacił nam za towar w terminie, więc nadszedł czas, aby upomnieć się o pieniądze. - Wytłumaczył spokojnie. Harry mógł przysiąc, że Payno właśnie pracuje przy komputerze, ponieważ jego palce wydawały charakterystyczne dla uderzeń o klawiaturę, dźwięki. Liam był świetnym informatykiem i często włamywał się na serwery lokalnych banków oraz instytucji, robiąc przekręty, które przynosiły duże zyski. 
        - Jestem u Horana. Mamy podjechać, czy wstąpicie po nas? - Zapytał przeciągając się ospale. - Tylko, jest jeden problem.-Zauważył, mając na myśli nieletniego gościa w domu Nialla. -Nelly tutaj jest i wątpię, aby Nialler zostawił ją samą. 
       - Musicie coś wymyślić, teraz jest odpowiedni moment na odebranie swoich pieniędzy, ponieważ jego ludzi nie ma w mieście. - Oznajmił. -Spinajcie dupy i widzimy się za godzinę, przed blokiem Horana.- Nie czekając na odpowiedź rozłączył się, a Harry westchnął krótko, mierzwiąc włosy.  
      - Musisz odstawić używki, Styles. - Szeptało mu sumienie. Westchnął głośno i pocierając skronie opuścił sypialnię Horana kierując się w stronę pomieszczenia, w którym mógł spotkać blondyna. W salonie zastał swojego przyjaciela oraz jego siostrę, rysujących na kartkach, kolorowymi kredkami oraz oglądających jakieś bajki. Był przyzwyczajony do takiego widoku, ponieważ Niall bardzo dobrze zajmował się siostrą. Był dla niej delikatny oraz bardzo opiekuńczy. Uczył ją rysować, śpiewać, a także grać na gitarze. Zajmował się nią perfekcyjnie, niczym dobry ojciec.

     - Cześć, mała! - Krzyknął wyciągając ramiona w jej stronę i czekając, aż ta wpadnie w jego objęcia. 

    - Heej!

    Nelly znała przyjaciół swojego brata, uważała ich nawet za swoich wujków, bo Ci spędzali u Nialla dużo czasu więc nie miała żadnych oporów by się w niego wtulić, a następnie zniszczyć jego i tak nieułożoną fryzurę. Po odejściu od bruneta dziewczynka nie odwracała uwagi od rysunku, ani od swojego brata, dlatego wchodzenie z nią w dłuższą konwersacje było niemożliwe. 

     - Liam dzwonił. - Powiedział Harry, patrząc na blondyna. - Musimy jechać na akcję. Wiem, że to nie najlepszy moment, ale Payno kazał.  Wiesz, chodzi o tego  Richardson'a.  

     - Chwila, ale gdzie mam zostawić Nelly? - Spytał, przenosząc wzrok z dziewczynki na Lokatego. - Nie mogę jechać. - Stwierdził, pocierając pokrzepiająco plecy dziecka. Wiedział, że zadrżała, gdy usłyszała o tym, że miałby ją zostawić chociaż na chwilę. 

      - Musisz. - Warknął stanowczo Styles. - Nie masz jakichś znajomych? Cokolwiek, młody! - Gestykulował dłońmi, chcąc pokazać Irlandczykowi, że sytuacja jest poważna. 

      - Pezz? 

      - Nie. Wiesz, że będzie potrzebna. - Przypomniał osiemnastolatkowi. Na chwilę przystanął, szarpiąc za swoje włosy, próbując je rozczesać palcami. - A może Lizzie? - Odparł po chwili zastanowienia. Widząc, że Irlandczyk się waha podpowiedział. - Spróbować możesz.

       - Ale...- Musiał się chwilę zastanowić nad słowami przyjaciela. -Poczekaj tutaj chwilkę Nells, dobrze? - Pogłaskał dziewczynkę po włosach, odkładając kredkę na stolik.
      - Nie idź, zostań tutaj. - Pisnęła, łapiąc brata za rękę. - Chcę jeszcze rysować, Ni.
      - Harry z Tobą porysuje, dobrze? - Uśmiechnął się łagodnie, do siostrzyczki. - Zaraz wrócę, muszę zadzwonić do kogoś. - Powiedział, wstając z kanapy.
     - Ale wróć szybciutko, Ni. - Zawołała za nim, a ten najzwyczajniej w świecie zachichotał. Lubił, gdy nie chciała odstąpić go chociażby na krok, ponieważ czuł wtedy jak silna więź jest między nimi. Wiedział, że siostrzyczka bardzo go kocha, a on nie pozostawał dłużny. Była jego oczkiem w głowie. Przeszedł do kuchni, aby zadzwonić do Dawes. Krążył nerwowo po pomieszczeniu gdy nastolatka nie odbierała. Obawiał się, że zignoruje jego próbę połączenia, a nie miał innej osoby, z którą mógłby zostawić pięciolatkę więc odetchnął z ulgą gdy usłyszał głos Lizzie po jakimś czwartym sygnale.
     - Słucham? - Blondyn rozpoznał jej cichy i delikatny głos.
     - Hej, Lizzie. - Przywitał się spokojnym, miłym głosem, aby zachęcić ją do rozmowy. - Z tej strony Niall, pamiętasz mnie? Uroczy blondyn z dziarskim kolczykiem w wardze. - Zachichotał, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zajmował większość myśli brunetki.
     - Niall, widzieliśmy się dzisiaj rano. Musiałabym mieć Alzheimera, żeby nie pamiętać. - Wyjaśniła mu grzecznie, lecz z nutką humoru, która ucieszyła Irlandczyka. Nie lubił, gdy jego znajoma była smutna.
     - Może to dziwnie zabrzmi, ale mam do Ciebie ogromną prośbę. Jesteś moją jedyną nadzieją.
     - Tak, to rzeczywiście dosyć dziwne. - Delikatnie się zaśmiała. - O co chodzi, Niall?
     - Uwielbiam, gdy wymawiasz moje imię. To słodkie. - Zaśmiał się dźwięcznie do komórki. - Wracając do tematu. Nie prosiłbym o to gdyby sytuacja nie była tak poważna.
     - Dobrze, ale zależy na czym ma polegać ta pomoc. - Jak zwykle, była ostrożna i rozważna
     - Muszę jechać do pracy, a moja siostra jest u mnie i...nie mam jej z kim zostawić, a ze sobą jej wziąć nie mogę. -Tłumaczył -Pomyślałem, że może mogłabyś... bo w sumie to jesteś jedyną osobą i..
      - Teraz? - Zapytała nagle.

     - Tak.. jeśli oczywiście możesz.
     - No nie wiem.. - Zawahała się.
     - Tylko przez kilka godzin. Maksymalnie trzy. Błagam, kobieto. Uratuj mi życie. - Zabrzmiał naprawdę desperacko, chcąc aby dziewczyna udzieliła mu pomocy. Był małym manipulantem. -Proszę Cię, musisz mi pomóc. Nie zostawię pięciolatki samej w mieszkaniu.
     - Niall, naprawdę nie wiem. - Burknęła. - Jak mam się dostać na Twoją ulicę? Jest po piątej, wątpię abym wcisnęła się do autobusu. - Myślała racjonalnie, mając na myśli ludzi wracających z pracy. - Poza tym, moi rodzice...oni się dzisiaj nieco wkurzyli.
     - Sweetie, powiedz im, że robisz jakiś projekt do szkoły. Na pewno nie będą mieli nic przeciwko. - Stwierdził. - A ja mogę po Ciebie podjechać, dobrze? Stanąłbym koło przystanku, na którym czekasz na autobus do szkoły. - Zaproponował entuzjastycznie, próbując rozczesać swoje włosy palcami. - Wynagrodzę Ci to, tylko proszę : zgódź się.
     - Dobrze Niall. - Westchnęła bezradnie, lecz nie niegrzecznie. Jej ton głosu wciąż był miły. - Za pół godziny, na przystanku. Tylko błagam, chcę wrócić żywa i jeśli mogę to postaram się zabrać ze sobą Monicę.
    - Lizz, bo się obrażę za takie komentarze. - Ostrzegł żartobliwie. - Możesz być pewna, że będziesz bezpieczna. - Zagwarantował, uśmiechając się szeroko, mimo że nikt nie był w stanie zobaczyć jego gestu. - A Mo oczywiście mi nie przeszkadza.
     - Po prostu nie wiem czy mogę Ci zaufać. - Szepnęła niepewnym głosem. - Nie zrozum mnie źle, po prostu nie znamy się zbyt długo, a nasze pierwsze spotkania były...dziwne.
     - Wydaje mi się, że po ostatnich wydarzeniach, udowodniłem Ci, że jestem godny Twojego zaufania i nie musisz się mnie obawiać. Ale rozumiem Twoje obawy. Obiecuję, że nie stanie Ci się krzywda. Słowo bandziora. - Zaśmiał się, chcąc rozluźnić napiętą atmosferę. - To jak?
      - Do zobaczenia za trzydzieści minut, Niall.
      - See ya, Lizzie. - Odparł, rozłączając połączenie. Zadowolony, wsunął swojego iPhona do kieszeni spodni i ruszył do wyjścia z pokoju. Wiedział, że Styles będzie z niego dumny, ale martwił się jak wytłumaczy siostrze, że znika na kilka godzin i zostawia ją z obcą dziewczyną lub nawet dwoma. Jego życie zdecydowanie było bardzo...kłopotliwe.
     - Załatwiłem, stary. - Wyszczerzył się do Lokatego, który ze znudzeniem wpatrywał się w kartkę papieru leżącą na stoliku. - Za pół godziny muszę być na miejscu. - Wyjaśnił, a Harry obdarzył go zadowolonym uśmiechem. Cieszył się, że jego młodszy kumpel wybrnął z sytuacji obronną ręką. -Umm, Harry?
     - Taa?
     - Możliwe, że Madison też będzie. - Uśmiechnął się do Stylesa obserwując jego reakcję.
     - Świetnie. - Odparł udając obojętność.
     - Och daj spokój wiem, że na nią lecisz. - W salonie rozbrzmiał śmiech blondyna ale widząc morderczy wzrok Stylesa i słysząc ciche - pieprz się pokręcił głową i uniósł ręce w geście poddania.
     - Będzie więc ciekawie. - Szepnął jakby sam do siebie i zniknął gdzieś w głębi korytarza. Sądząc po dogłosach otwieranych i zamykanych drzwi brunet skierował się do łazienki.
     - Idziesz gdzieś? - Nelly zapytała sepleniąc, zwracając na siebie jego uwagę. - Zostań, nie chcę żebyś szedł. Ni, zostań!
    - Um, pójdę tylko do sklepu, ponieważ Harry ma ochotę na frytki. Ty też chcesz cukierku? - Spytał, głaskając jej czoło. - Zaraz wrócę, dobrze?
   - Szybko. - Wyszczerzyła się wesoło.
   - Szybko. -Kiwnął głową, całując ją czule we włosy. Dziewczynka nie odprowadziła go wzrokiem, ponieważ odwróciła się i żwawym krokiem ruszyła w stronę Harrego, który patrzył na nią zachęcającym wzrokiem. Horan natomiast zręcznie wymknął się z mieszkania, pośpiesznie zmierzając ku windzie. W przeciągu kilkunastu minut, znalazł się w samochodzie, który bardzo uwielbiał. Miał nadzieję, że w mieście nie będzie korków i sprawnie przedostanie się na dzielnicę dziewczyny. Tak jakby na jego życzenie, ulice miast nie były koniecznie zatłoczone autami.  Można było rzec, że ruch był nieduży, lecz odczuwalny. 
Na miejsce dojechał w piętnaście minut. Zaparkował samochód dokładnie na przeciwko owego przystanku i rozpoczął oczekiwanie.
         Rozmyślał o tym, jak potoczy się akcja i czy wszystko potoczy się po myśli jego przyjaciół. Jak zawsze, obawiał się czy nie będzie strat w ludziach. Wiedział, że jego gang był naprawdę profesjonalny, lecz musiał liczyć się z każdą opcją. Wiedział, że jeśli cokolwiek stałoby się któremuś z nich, oznaczałoby to koniec, jeżeli chodzi o ich biznes. Nie byli tylko zwykłym gangiem; byli rodziną.
        - Cześć. - Z głębokiego zamyślenia, wyrwał go znany mu dziewczęcy głos. Błyskawicznie odwrócił głowę w stronę źródła dźwięku i dostrzegł wsiadającą do środka Elizabeth oraz Madison, która zajmowała miejsce z tyłu.
       - Hej dziewczyny. - Uśmiechnął się lekko. - Dzięki, że zgodziłyście się pomóc.
       - Nie ma sprawy. Odwdzięczam się. - Powiedziała cicho Lizzie. Przy nim była mniej pewna siebie. Onieśmielał ją jego uśmiech, głos oraz specyficzny charakter. - Ale mamy być bezpieczne, pamiętasz?
       - Jasne. - Przytaknął. -Dobrze Cię widzieć Monica. - Uśmiechnął się do lusterka, tak aby dziewczyna go dostrzegła. - Harry będzie zadowolony.
      - Jestem tutaj ze względu na Lizzie. - Oznajmiła grzecznie, lecz pamiętała o zachowaniu dystansu do blondyna. - Mam nadzieję, że później nas odwieziesz.
      - Oczywiście. - Pokiwał twierdząco głową, skupiając się na drodze do swojego mieszkania. Tak, jak wcześniej na drogach nie było zbyt wielkiego ruchu, dlatego poruszał się dostatecznie szybko.  Reszta drogi minęła w milczeniu. Dziewczyny nie ośmielały się odezwać, a Niallowi wydawało się to zbędne. Jego myśli aktualnie zajęte były wizytą u Richardsona. Chciał mieć to jak najszybciej za sobą.


        Niall naprawdę nie widział, jak zareaguje jego mała siostrzyczka na wieść o tym, że będzie musiała spędzić najbliższe kilka godzin pod opieką obcych dziewczyn. Wiedział, że będzie jej trudno wytłumaczyć, ale nie miał wyjścia.
        - Wróciłem! - Blondyn poinformował o swym powrocie siostrę i Harrego. -Nelly, chodź na chwilę, skarbie.
        - Ni! Czemu tak długo? - Zapiszczała, dreptając wesoło w stronę chłopaka. - Kupiłeś Harremu fryt...-Momentalnie zamilkła, gdy dostrzegła dwie nieznajome sylwetki pozbywające się swych kurtek.   Uśmiechnęła się nieśmiało w ich stronę, patrząc z zaciekawieniem.
        - Nells, chcę Ci kogoś przedstawić. - Wyciągnął zachęcająco ręce do pięciolatki, która do niego podbiegła. - To jest Lizzie i Monica. - Wskazał kolejno na dziewczyny, które uśmiechały się do dziecka.- Dziewczyny, to jest Nelly, moja urocza siostrzyczka. - Uśmiechnął się szeroko.
        - Hej, księżniczko! - Elizabeth pomachała lekko w stronę dziecka. Jej gest powtórzyła Monica, chcąc zachęcić do siebie dziewczynkę.
        - Zajmą się Tobą gdy będę w pracy, nie masz nic przeciwko?
        - Niee! - Wyszczerzyła się. Była zadowolona, że ktoś chciał poświęcać jej uwagę. - Porysujecie ze mną? Albo pooglądacie bajki? Ni, możemy pobawić się Twoimi intrumentami? - Spytała, mając na myśli liczne gitary oraz perkusję.
        - Możecie. - Odparł beznamiętnie. Tak, jakby myślami był w zupełnie innym miejscu. Dziewczynka wróciła do zabawy. - Zapraszam, chodźcie do salonu. - Zaprowadził siedemnastolatki do dużego, dziennego pokoju, w którym przebywał Haryy. Wyglądał na zrelaksowanego. -Jest grzeczna, nie sprawi Wam żadnych problemów. - Obiecał blondyn. - Pokażę wam gdzie są najpotrzebniejsze rzeczy gdyby czegoś chciała.
     - Okeey. - Nastolatki ruszyły za Horanem, jednak Madison została zatrzymana przez głos do tej pory milczącego Harrego.
     - Mo? - Odwróciła się w jego stronę dając znać Lizzie, że może iść z Niallem.
     - Tak?
     - Trochę głupio dziś rano wyszło i..
     - Och, okey, nieważne. Oboje wiemy jak jest, więc nie musisz się wysilać. - Przerwała mu spoglądając na bawiącą się niedaleko siostrę Horana.
     - Ślicznie wyglądasz. - Usłyszała po dłuższej chwili milczenia. Uniosła wzrok na Harrego jednak szybko ponownie go spuściła spotykając jego przenikliwe spojrzenie. Poczuła jak jej policzki zaczynają ją piec więc domyśliła się, że musi być teraz kompletnie czerwona. Jedyne na co było ją stać to ciche westchnięcie.  - Więęęc. - Przeciągnął, cicho chichocząc - Nie masz już szlabanu?
       - Przestań. Musiałam naściemniać mamie, że idę robić projekt z fizyki. - Wyjaśniła, zgodnie z prawdą. 
       - Aż tak bardzo chciałaś mnie zobaczyć? - Zaśmiał się.
       - Nie.Chciałam pomóc przyjaciółce. - Odparła poważnie, jednak i na jej ustach zamajaczył uśmiech. Nie było nowością, że Styles ją onieśmiela.
       - Lubię Cię...taką. - Wyznał, uśmiechając się zawadiacko.
       - Jaką? - Uniosła wzrok, nie rozumiejąc.
       - Onieśmieloną i uśmiechniętą. Zdecydowanie. - Powiedział zwobodnie. - Taką seksowną. - Poruszył zabawnie brwiami, a nastolatka prychnęła bezradnie, będąc zażenowana zachowaniem Stylesa. Ku jego zaskoczeniu dziewczyna odwróciła się do niego plecami i podążyła w stronę pomieszczenia, w którym przed kilkoma minutami zniknęła jej przyjaciółka wraz z Niallem. Jak się okazało była to kuchnia. Stając przy drewnianej powłoce, usłyszała uniesiony głos Irlandczyka.
    - Nie przypominam sobie, abyś wczoraj miała tego siniaka. - Zauważył, badawczo przyglądając się jej twarzy i zatrzymując wzrok na jednym z policzków. Jego głos był smutny, przepełniony rozczarowaniem.
   - Och, pewnie nie zauważyłeś. Nieważne. - Spuściła głowę. Miała dosyć sytuacji, która męczyła ją w domu. Nie chciała rozdrapywać jej, akurat wtedy, gdy nie było to potrzebne. 
   - Elizabeth, nie wolno kłamać. - Ostrzegł ją, niczym małe dziecko za łobuzowanie. - Wyjaśnij mi to, zanim się zdenerwuję, proszę.- Podszedł do dziewczyny, zmniejszając odległość pomiędzy nimi. - Lizzie, spójrz na mnie. - Uniósł delikatnie podbródek nastolatki.
       - Nie mam ochoty o Tym rozmawiać, więc nie naciskaj. - Poprosiła. - To tylko Jeremy. Wkurzył się, ponieważ nocowałam poza domem. - Wytłumaczyła cichutko, czerwieniąc się z zażenowania. Wstydziła się za swoją rodzinę. - Ale to nic poważnego. - Zapewniła, unosząc lekko kąciki swoich ust do góry.
       - Uderzył Cię. To jest poważne, zrozum. - Warknął. - Nie możesz tego tolerować!
       - To co mam, do cholery, zrobić? - Wysyczała, odsuwając się stopniowo od chłopaka. - Jestem trzy razy mniejsza od niego. Mam się postawić? Jak? Powiedz!
       - Lizzie, pomogę Ci. Pamiętaj. - Ponownie zbliżył się do Elizabeth. - Obiecaj, że jeśli uderzy Cię jeszcze raz to przyjdziesz tutaj i pójdziemy na policje, dobrze?
       - Ale...
       - Obiecaj. - Zażądał stanowczo, napierając bardziej na jej ciało. - To dla Twojego dobra, pamiętaj.
       - Horan! - Do uszu Monici, Lizzie oraz Nialla dobiegł donośny głos Harrego. - Chłopaki przyjechali, musimy iść! - Madison, niepostrzeżenie wskoczyła do kuchni, aby nie wyjść na wścibską.
       - Dokończymy tą rozmowę później, Ellie. - Mruknął Irlandczyk, odrywając się od dziewczyny. Mo rzuciła pytające spojrzenie przyjaciółce, lecz ta wzruszyła jedynie ramionami. Blondyn poszedł ucałować siostrę i razem ze Stylesem byli gotowi do wyjścia.
 
     - Nie życzysz mi szczęścia, Mo? - Spytał żartobliwie Lokaty. - Mały buziak? - Zaczął zabawnie poruszać brawami. Widząc, że siedemnastolatka go ignoruje, zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość i położył swoje mokre, gładkie usta na jej policzku. - Sam sobie pożyczyłem, widzisz? - Odszedł, śmiejąc się wesoło. Zostawił dziewczynę całkiem zaszokowaną i zawstydzoną. Momentalnie, jej twarz przybrała czerwonego koloru.
      - Woah. - Z ust Lizzie wydobył się dziwny dźwięk, od razu po wyjściu chłopaków z mieszkania. - Jest dziwnie. Masz tego świadomość? - Spytała, podchodząc do bawiącej się dziewczynki.
      - Mnie to mówisz? - Prychnęła sarkastycznie, siadając na wygodnej kanapie. - Ładne mieszkanie, prawda? - Zagaiła, ni stąd, ni zowąd.
      - Przed chwilą zostałaś pocałowana przez jakiegoś Stylesa, którego gania Twój ojciec, a Ty komentujesz mieszkanie Nialla? - Wytrzeszczyła oczy, podśmiewając się pod nosem.
      - Powiedziała laska, którą dosłownie kilka minut temu miażdżył swoim ciałem niebezpieczny Irlandczyk. - Odgryzła się żartobliwie. - Masz rację, jest dziwnie.
      - Ni pozwolił nam grać na bębenkach! Pobawicie się ze mną? - Usłyszały wesoły głosik dziecka. Oczywiście, od razu się zgodziły i chwilę później były w trakcie wytwarzania decybeli na perkusji właściciela mieszkania, w którym się znajdowały.


        W korytarzu mieszkania rozległy się różne, męskie głosy. Tworzyły one hałas, który wzbudził  uwagę dziewczyn, które spędzały czas w salonie. Domyśliły się, że to Niall oraz Harry powrócili z pracy. Zdziwiło je tylko to, że w zgiełku mogły rozróżnić więcej niż dwa głosy. Rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenie, po czym obie podniosły się z podłogi, zostawiając rysującą Nelly.
       - Pójdę zobaczyć. - Zaoferowała cicho Monica, a Lizzie kiwnęła głową, zgadzając się. Madison wyszła z dziennego pokoju, wchodząc prosto na korytarz, w którym ujrzała sporo osób. Rozpoznała wszystkich, ponieważ miała z nimi styczność na ,,imprezie'' w mieszkaniu obecnej Perrie. Siedemnastolatka odruchowo spojrzała na blondynkę, która stała obok szafki na buty z pochyloną głową. Wydawała się smutna i zagubiona. Chciała jej pomóc, lecz nie miała odwagi się odezwać.
       - Hej. - Zmusiła się na ciche, grzeczne powitanie. W korytarzu rozległo się  niewyraźnie mruczenie, w odpowiedzi na gest siedemnastolatki.
       - Och, wróciliśmy. Jak Nelly? Grzeczna była? - Spytał Horan, który wydawał się być trzeźwy w przeciwieństwie do reszty mężczyzn, którzy wyglądali na lekko wstawionych. Wyjątkiem był Styles ledwo utrzymujący się na nogach. Dziewczyna skrzywiła się na widok pijanego chłopaka, lecz postanowiła udać obojętną, na jego żałosny stan.
       - Tak, jak aniołek. - Uśmiechnęła się, lekko. - Teraz rysuje z Lizzie, w salonie. - Chłopak przytaknął, wyjmując coś w dużej, papierowej torby. - Umm, Niall? Dlaczego oni są tacy...no wiesz, pijani?
       - Świętowali. - Mruknął rozbawiony. - Harry najbardziej. Zastanawiam się, czy cieszył się tak z odzyskania stu tysięcy funtów, czy może dlatego, że skradł Ci tego buziaka, huh? - Jego brwi wystrzeliły w górę, poruszając się żartobliwie. Dziewczyna zmieszała się i w odpowiedzi opuściła głowę, zakrywając zaczerwienioną twarz włosami.
       - Ludzie, idziecie prosto do kuchni, a w żadnym bądź razie nie zahaczajcie o salon, w którym znajduje się niepełnoletnia! - Zaśmiał się gardłowo, tłumacząc gościom, gdzie mają iść. - Wyjątkiem jest oczywiście Pezz. - Uśmiechnął się krótko do blondynki, a ta nawet nie zareagowała. Po prostu podreptała do pokoju dziennego, w którym bawiła się Nelly.
        - Ugh, może trzeba mu pomóc? - Spytała Madison, widząc nieradzącego sobie Harrego. - Przecież on nie zdoła dojść do kuchni.
        - Racja, musimy go przetransportować do mojej sypialni. - Stwierdził. - Pomożesz?
        - Jasne. - Kiwnęła głową i podeszła do marudzącego bruneta. Niall chwycił go za jedno ramię, zmuszając do wstania z szafki, na której ,,odpoczywał''. Dziewczyna podeszła z drugiej strony, kładąc jego rękę na swoich barkach. Miała nadzieję, że to wypali i wszyscy wyjdą cało z owego transportu.
Harry mimo wszystko był skory do współpracy i próbował przebierać nogami. Gdy tylko weszli do salonu, Elizabeth zaczęła chichotać, ponieważ sytuacja była doprawdy komiczna. Nawet Pezz obdarowała pozostałą czwórkę swoim uśmiechem.
        - Wujek Harry? - Zapiszczała Nells. - Co mu?
        - Jest zmęczony, kochanie. Musi iść spać. - Wyjaśnił swobodnie Horan, nie przestając iść w kierunku sypialni. - Zostań tutaj z Ellie i Pezz, dobrze?
        - Mhm. -Pokiwała entuzjastycznie głową, wracając do wcześniejszego zajęcia.Po chwili, Monica oraz Horan doprowadzili pijanego bruneta do łóżka. Nie stawiał oporów, więc śmiało posadzili go na miękki materac. Przez cały czas mamrotał niezrozumiale, okazując swoje niezadowolenie i gorycz. Był w takim stanie upojenia, że chciało mu się najzwyklej w świecie płakać.  Monica usiadła obok Harrego gdyż musiała odpocząć. Rozmasowała ramię i spojrzała na siedzącego a raczej zgiętego w pół ze spuszczoną głową chłopaka.
   
    - Nikt nie mówił, że jest lekki. - Usłyszała śmiech Horana. - Musimy go trochę rozebrać. Pobrudzi mi pościel. - Mruknął  Irlandczyk.- Spróbuj zdjąć mu koszulkę, a ja zajmę się butami. - Zarządził, prostując jedną, dolną kończynę Hazzy. Bez problemu odwiązał i pozbawił go charakterystycznego dla niego obuwia, w którym gustował. Mo musiała bardziej namęczyć się z koszulką, bowiem za każdym razem, gdy wyprostowała mu ręce, on je zabierał i zwijał się w kulkę. Po kilkukrotnym podejściu, udało jej się. Czarna koszulka już nie przywierała do jego rozgrzanego torsu.
    - Kurwa, co tam się dzieje? - Warknął Niall, słysząc krzyki dochodzące za drzwi. Rozpoznał głos Zayna, który ewidentnie na kogoś się  wydzierał. Nie był to zwykły, bezpodstawny krzyk, ponieważ posiadał adresata, którym jak się domyślał była Perrie. - Ugch, muszę iść uspokoić towarzystwo. Tam jest Nelly, cholera. - Zaklął żałośnie, rzucając buty w kąt sypialni.
     - Jasne, idź. Dam sobie radę. - Wysapała, szarpiąc się z podciągnięciem Stylesa w górę, na poduszkę. - Jeszcze tylko spodnie i wracam do Lizzie. Odwieziesz nas?
    - Pogadamy później, dziękuję za pomoc. - Kiwnął ręką, a następnie pośpiesznie opuścił pomieszczenie.  Dziewczyna westchnęła ciężko, zastanawiając się w jaki sposób pozbędzie się jego spodni.
     - Nigdy nie sądziłem, że to Ty pierwsza będziesz mnie rozbierać. - Wychrypiał, gdy zbliżyła się by pozbyć się jego spodni.
     - Dupek. - Odpysknęła bardziej rozbawiona niż zdenerwowana.
     - Zimno...tsssyy. - Usłyszała dygot Lokatego.  Zaśmiała się lekko, widząc jak bardzo próbuje zwinąć się w kłębek, aby było mu cieplej. Postanowiła, że trochę się z nim podroczy, dlatego odgarnęła od niego kołdrę, która dotychczas opatulała jego plecy.
     - Zaraz, musisz zdjąć spodnie, Styles. - Westchnęła, tłumiąc śmiech. - Rozporek, um.. - Zastanowiła się, sięgając ręką pasa chłopaka. Zręcznie odpięła guzik i pociągnęła za zamek, odpinając je.
     - O tak, kochanie. - Mruknął, zalotnie się uśmiechając. Wciąż miał zamknięte oczy.  - Niżej, mmm. - Bełkotał, kręcąc głową na boki. Lekko uchylił usta, wzdychając.
    - Ogarnij się, zboczeńcu.  - Warknęła, pociągając za materiał spodni, w efekcie zdejmując je całkowicie.  Z lekkim zawstydzeniem, nakryła go kołdrą po samą głowę.-Śpij.
    - Zimno mi, zimno...ugh. -  Z jego ust wydobył się dziwaczny jęk niezadowolenia. - Chodź tutaj, bo zimno. - Jego ramiona wystrzeliły w górę, w geście, który mówił ,,przytul mnie''.
    - O Boże. - Mruknęła zdziwiona. - Przecież masz kołdrę. Jesteś pijany, idź spać.
    - Nie, dopóó...óki się nie położyy...yysz. - Parsknął, poprawiając swoje loki, które leciały na jego czoło. - Połóż się ze mną. - Miał błagalne spojrzenie. Monica w jego głosie usłyszała coś dziwnego, coś co w pewien sposób ją urzekło i mimo, że normalnie by tego nie zrobiła to tym razem go posłuchała. Obeszła łóżko i położyła się w bezpiecznej odległości od bruneta, nie musiała jednak długo czekać, by chłopak się w nią wtulił niczym dziecko w przytulankę. Czuła na karku jego oddech.
        - Harry.
        - Shh. - Uciszył ją. - Przykładając sobie niezdarnie palec do ust. - Jesteś taka ciepła.
        - Za to Ty strasznie pijany. - Zaśmiała się, lekko go trącając.
        - I ładna. - Dokończył jakby nie słysząc jej komentarza. Mo nie odezwała się, tylko wpatrywała się w ścianę przed nią, dziękując Bogu, że jest odwrócona do niego plecami bo inaczej nie byłaby w stanie ukryć swych zaczerwienionych policzków. Czuła się dziwnie. Z jednej strony chłopak był chłodny i chamski, ale mimo to, prawił jej komplementy i potrafił być na swój sposób miły. To chyba najniebezpieczniejsze połączenie dla dziewczyny, która jeszcze nigdy tak naprawdę nie czuła...niczego do żadnego chłopaka. A przy nim właśnie dane było jej odkrywać to nieznane uczucie. Nim zdążyła pomyśleć, że mogłaby się zakochać, z rozmyśleń wyrwał ją pijany głos, o którego właścicielu myślała.
    - Lubię gdy...- Nastolatka ruszyła się niespokojnie, przerywając jego wypowiedź.
    - Powinnam iść, muszę wrócić do domu. - Wstała prostując się. - Śpij.
Wyszła z pokoju nim zdążył odpowiedzieć. Przeczesała dłonią potargane od leżenia włosy i poszła do salonu informując Lizzie, że powinny wracać już do domu.



Od autorek:  Witajcie o godzinie 00:40 :D notkę piszę ja (MrsLukrecja) gdyż nasza kochana Pam Lam właśnie szykuje się do snu :D Doobranoc kochana ;*
Przepraszamy Was za tak długą przerwę ale wiecie szkoła, święta, później znów szkoła, krocze Najala ( nie nic... czytajcie dalej) i pełno roboty :D Ale ogólnie pisanie tego rozdziału było przezabawne i pisząc go Pam uświadomiła sobie pewną rzecz, jednakże nie wiem czy to odpowiednie wrzucać tutaj to co analizowałyśmy :D Mogłybyście się zgorszyć xd  Dzięęęękujemy Wam bardzo za ponad 7,000 wyświetleń! Woow coś niesamowitego. Ja dziękuję również osobom, które dołączyły się do życzeń urodzinowych dla mnie jak i obie dziękujemy za życzenia świąteczne i życzymy Wam spóźnionego nawzajem xd Mogłabym napisać Wam jeszcze wiele bezsensownych rzeczy, bo jestem dziwnie rozbudzona, ale nie będę zanudzać :D
Na koniec dziękujemy też za komentarze i czekamy na szczere opinie pod tym rozdziałem :)
Ja zapraszam Was jeszcze na swoje nowe opo, o którym kiedyś wspominałam ( pewnie nikt nie pamięta, ale w porząsiu ) FATE jeśli możecie to skomentujcie, skarby :)

+ Po prawo macie nasze twittery, jeśli ktoś miałby jakieś pytania, ewentualną chęć poznać chore autorki bloga, czy coś.. whatever to zapraszamy :D xd możecie obserwować ;)
+ Powstała zakładka "informowani" kto chce być informowany to proszę się wpisać :) Najwygodniej by było gdybyście zostawiali swoje tt, ale przyjmujemy też każdą inną formę :)

Miłego czytania :) .xx