Podwójnym błogosławieństwem jest pomoc, gdy zjawia się nieoczekiwana.
Po wybraniu numeru do Elizabeth, Monica chwilę się wahała. Obawiała się, że Lizzie czuję do niej urazę dlatego, że nie zadzwoniła wcześniej. Po chwili jednak wybrała opcję ,,połącz'' na swoim smartphonie i przystawiła go do ucha. Oczekując, aż ta odbierze wystukiwała paznokciami rytm o gładką powierzchnię biurka. Usłyszała jej głos dopiero po czwartym sygnale i nie była jakoś specjalnie zdziwiona, iż był on zmęczony.
- Tak?
- Hej Lizz. Słyszałam co się stało, jak się czujesz? - Zapytała pełna troski i ciekawości.
- Umm, teraz już lepiej... ale skąd wiesz?
- Cóż.. - Zawahała się i pocierając wolną dłonią twarz; cicho wyznała. - Od Harrego.
- Widziałaś się z nim?
- Taak, przyszedł wieczorem i tak jakby wprosił się na noc... nieważne. Mów co tak właściwie się stało. - Chciała zmienić niewygodny dla niej temat, jednak jej przyjaciółka miała inne zamiary.
- To Ty mi powiedz co się stało, bo jak minęłam go chwilę temu u Horrana to był tak wściekły, że nawet mnie nie zauważył.
-Wściekły? Ale... Raany, chwilę temu ? Nocowałaś u Nialla?! - Monica nieświadoma tego, że unosi głos domagała się by Lizzie wszystko jej opowiedziała. - Chyba to jednak Ty będziesz opowiadać.
- Och, okey ale później chcę wiedzieć co robił u Ciebie Styles.
Styles podwiózł ich pod samo mieszkanie Horana, które znajdowało się niemal w samym sercu Londynu. Lizzie zauważyła, że apartamentowiec, jako budynek prezentował się naprawdę nieźle i sprawiał wrażenie naprawdę drogiego i luksusowego. Ellie zastanawiała się przez chwilę, skąd tak młody człowiek miał pieniądze na taką wygodę, lecz mocne szarpnięcie wyrwało ją z rozmyśleń.
- Słuchałaś mnie? - Zapytał blondyn, patrząc niecierpliwie na dziewczynę, która niepewnie zaprzeczyła kiwnięciem głową. - Pytałem, czy bardzo Cię boli. No wiesz, twarz. - Ellie chciała zaprzeczyć, aby chłopak zaprzestał pytać, lecz stwierdziła że kłamstwo nie jest dobrym rozwiązaniem, jeżeli chodzi o konfrontację z Horanem lub jego kumplem; Stylesem.
- Przestań, mała. - Objął ją ramieniem, prowadząc w stronę windy. Dziewczyna zadrżała pod wpływem jego dotyku. - Wiesz, wolę gdy jesteś spokojna, bo jak jesteś wkurzona to mnie irytujesz. - Uśmiechnął się drwiąco. - I nie martw się, w domu mam apteczkę to jakoś załagodzimy ból.
- Ale...Naprawdę nie musisz. Może, wrócę do domu, albo pójdę do Mo. Nie chcę robić problemu moją osobą.
- Tak, wróć do domu, w którym ojczym powita Cię lewym sierpowym. - Prychnął. - Nie robisz mi kłopotu, bo i tak spędziłbym wieczór sam. Ty dotrzymasz mi towarzystwa, a przy okazji odpoczniesz trochę, bo naprawdę wyglądasz kiepsko. - Uśmiechnął się pocieszająco. - Jadłaś coś dzisiaj?
- Śniadanie. - Wyszeptała sprawiając, że na twarzy Horana pojawił się triumfalny uśmiech. Lubił, gdy ją onieśmielał i sprawiał, że trochę się go bała. W jego oczach było to naprawdę urocze.
- W takim razie, musisz coś zjeść. - Stwierdził dobitnie. - Ej, no co jest? - Zobaczył, że dziewczyna stanęła przy windzie i nie chciała wejść do środka. Patrzyła na niego przerażonymi oczami, co najmniej jak gdyby trzymał w ręce zakrwawiony nóż. - Wchodź. - Rozkazał, lecz nastolatka ani drgnęła.
- Mam klaustrofobię i panicznie boję się wind. Zabij mnie, ale nie wsiądę do tego ustrojstwa. - Wycharczała, patrząc na blondyna.
- Och.- Wyszedł z dźwigu szybowego i zbliżył się do siedemnastolatki. - Pokonamy Twój strach, ponieważ nie chce mi się biec schodami na dziesiąte piętro. - Uśmiechnął się lekko, po czym wyciągnął ręce w stronę dziewczyny, aby się w niego wtuliła. Była niższa od niego o głowę, dlatego mogła spokojnie schować głowę w jego klatce piersiowej. Dziewczyna niepewnie położyła głowę na torsie blondyna a on uśmiechnął się szeroko.
- Będę Cię przytulał podczas jazdy windą i jestem pewny, że nic się nie stanie. Zgoda?- Spytał opierając brodę o czubek głowy Ellie. - Zamknij oczy. - Nakazał, a następnie wprowadził Lizz do szklanej ,,klatki''.
Gdy dotarli na odpowiednie piętro po podróży widną, która według niej trwała wieczność dziewczyna niepewnie otworzyła jedno oko, a później drugie i pozwoliła by blondyn wyprowadził ją bezpiecznie na stały grunt.
- Chyba nie było tak źle. - Uśmiechnął się odsuwając ją od siebie.
- Taa.. - Lizzie przygryzła wnętrze policzka, uświadamiając sobie jak blisko chłopaka się znajdowała przez całą tą podróż. Nie chcąc by zauważył, że się zarumieniła rozejrzała się po piętrze dając mu do zrozumienia, że stanie tam nie jest zbyt interesujące. Horan jednak widział, że jej policzki stały się jeszcze bardziej zaróżowione, a siniak na jej twarzy był coraz bardziej widoczny, dlatego nie odzywając się więcej podszedł pod drzwi swego mieszkania i otworzył je, zachęcającym gestem wskazując Dawes by weszła do środka jako pierwsza. Postawiła więc niepewnie jedną nogę na bielutkich płytkach i starając się zignorować ból spowodowany rozcięciem na wardze pozwoliła sobie na ciche westchnięcie będąc pod wrażeniem tego jak idealne było to pomieszczenie. Usłyszała za sobą cichy chichot chłopaka, który zaraz zamilkł gdy tylko odwróciła się w jego stronę, a na jego twarz wpłynął niezrozumiały grymas. Walczył ze sobą by ukryć to jak bardzo jest rozwścieczony tym, w jakim stanie jest stojąca przed nim drobna brunetka. Nie chciał jej jednak bardziej straszyć. Pomógł jej zdjąć płaszcz i odwieszając go wraz ze swoją kurtką na wieszaki, zaprosił ją w głąb mieszkania.
- Poczekaj tu. - Poinstruował, sadzając ją na kanapie i zniknął jak wydawało się Lizzie w łazience sądząc po tym, że wrócił z trzymaną w dłoni apteczką. Nastolatka natychmiastowo się skrzywiła wyobrażając sobie szczypanie wywołane zetknięciem wody utlenionej z jej poranioną twarzą, mimo to nie miała wyjścia, ponieważ rozcięcia wymagały oczyszczenia. Niall usiadł na przeciwko niej na szklanym stoliku lecz zanim namoczył wacik, jeszcze raz uważnie przyjrzał się Lizzie.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że ktoś w ogóle mógł podnieść na Ciebie rękę.
- A jednak. - Westchnęła cicho, spuszczając wzrok. Horan złapał ją za podbródek i delikatnie zmusił by na niego spojrzała.
- Zapłaci za to. - Zapewnił, ale Lizzie nie chcąc dalej ciągnąć tego tematu zaczęła błądzić wzrokiem po dużym salonie, w którym się teraz znajdowali. Syknęła cicho gdy blondyn bez uprzedzenia przytknął wacik nasąszony wodą utlenioną do jej twarzy i zacisnęła oczy walcząc z nieprzyjemnym szczypaniem.
- Więc mieszkasz sam? - Zapytała gdy ból nie był już tak uciążliwy.
- Tak, cóż mi też jakoś nieszczególnie dobrze układa się ze staruszkami. - Zaśmiał się delikatnie i kończąc opatrywanie jej twarzy przeniósł się na kanapę siadając obok siedemnastolatki. - Opowiesz mi coś o sobie? - Spytał cicho, z pewnym wahaniem w głosie.
- Cóż..- Przeciągnęła niepewnie, nie wiedząc czy może zaufać blondynowi. - Moje życie na pewno nie jest takie ciekawe jak Twoje. - Westchnęła robiąc chwilową pauzę. Chłopak jej nie przerywał. - Nie jestem zbyt rozrywkowa, ale to już pewnie wiesz. - Jej kąciki ust lekko uniosły się ku górze. - Jestem nieśmiała i...mam problemy w domu, jak widzisz. Moi rodzice wzięli rozwód, a później mama poznała Jeremiego, który nie przepada za mną... delikatnie mówiąc. - Podkreśliła przedostatnie słowo i z grymasem wskazała na swoją twarz.
- Nie zasługujesz na to. - Poprawił swoją siedzącą pozycję i bacznie przyglądając się Lizzie, zapytał. - Twoja mama, ona nie widzi tego co się dzieje?
- Och, udaje, że nie widzi. Każdego dnia przeżywam to samo piekło.. mam tylko Mo, ale nie mogę zwalać na nią wszystkich swoich problemów. Mam też brata, ale on studiuje w Manchesterze i nie mieszka z nami, rzadko bywa w domu. - Mimo napływających do oczu łez udało jej się dokończyć swoją opowieść i starając się uspokoić drżący głos zwróciła się do blondyna, tak by nie musiała więcej mówić. - A Ty ? Mogę się czegoś o Tobie dowiedzieć?
Chłopak uśmiechnął się na jej nieudolną zmianę tematu.
- To zależy co chcesz wiedzieć.
- Nie wiem, może... masz rodzeństwo, jak z rodzicami i takie tam. - Siedemnastolatka skubała dłońmi skrawek koszulki, którą miała na sobie, będąc pod wrażaniem tego jak otworzyła się przed blondynem.
- Tak, mam młodszą siostrę.
- Jak bardzo młodszą? - Na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech.
- Ma pięć lat, a na imię jej Nelly. - Lizzie spostrzegła, że mówił o tej dziewczynce z wielkim uczuciem. Po raz kolejny bardzo ją zaskoczył.
- Słodko. - Zaśmiała się. - Czyli dzieli Was trzynaście lat, to sporo.
- Taa, cóż moi rodzice zapragnęli drugiego dziecka, licząc, że będzie ono lepsze. - Był zadowolony, że dzięki niemu twarz siedemnastolatki zdobił teraz uśmiech. - Młoda jednak spędza ze mną wiele czasu, więc nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Zajmuję się nią, gdy nasza mama jest w robocie.
- Zbuntujesz ją? - Uniosła w zdziwieniu brwi jednak po chwili na jej twarzy ponownie zamajaczył uśmiech. Chłopak się roześmiał, ale jego odpowiedź była zupełnie poważna, a głos nie wyrażał już zbyt wielu uczuć.
- Mimo wszystko nie chce jej w nic mieszać, zasługuje na normalne życie, Ty również.
Pomiędzy nimi zapanowała niezręczna cisza, którą zdecydował się przerwać blondyn.
- Młoda ma przerąbane, ponieważ wychowują ją niańki, których nie lubi. - Powiedział. - To mały dzieciak, jeszcze nic nie rozumie.
- Mój brat zawsze tak mówił o mnie. - Posłała blondynowi blady uśmiech, który i tak był bardzo pocieszający, zwracając uwagę na stan nastolatki.
- Mówił?
- Wiesz, mam teraz siedemnaście lat, a poza tym rzadko rozmawiamy. - Mruknęła. - Nie lubi przyjeżdżać do domu, przez mamę i tego kuta..- Przerwał jej stłumiony chichot Horana, który wywołany był próbą wybrania wulgarnego epitetu przez Ellie.
- Nie sądziłem, że znasz takie słówka, mała. - Prychnął. - Chciałaś złamać swoją zasadę?
- Moją zasadę? - Uniosła brew do góry. - Nie posiadam zasady ''nie przeklinaj''. - Fuknęła. - Po prostu, jako dobrze wychowana osoba nie robię tego. - Powiedziała poważnie, wlepiając wzrok w rozbawionego chłopaka.
- Och, oczywiście. Cokolwiek pomoże Ci zasnąć, mała. - Mrugnął znacząco, dezorientując dziewczynę. - Cóż, rozumiem Twojego brata. Nie dziw się mu, po prostu ma żal do Twojej mamy, to wszystko.
- Tak, wiem. - Westchnęła. - Ale nie chcę już o tym gadać, to przygnębiające. - Stwierdziła, bawiąc się swoimi palcami. - I nie jestem ''Mała''. - Nakreśliła cudzysłów w powietrzu.
- Jesteś malutka. - Zachichotał, a ona wywróciła oczami powodując, że Niall śmiał się jeszcze głośniej. W jego oczach była taka rozkoszna i słodka. Nie mógł zrozumieć, jak ktokolwiek mógł podnieść na nią rękę. Była taka krucha...
- Niall? - Odważyła się podnieść wzrok na chłopaka i zadać mu pytanie.
- Hmm?
- Kim Ty właściwie jesteś? Harry jest tym Stylesem, o którym każdy słyszał, ale dlaczego...?
Horan nie spodziewając się teraz tego pytania, zaczął się wiercić na kanapie i w końcu pozwolił sobie dotknąć dłoni Dawes, spoczywającej na jej kolanach.
- Lizzie, to.. dosyć skomplikowane. Nie chcemy Was w to wciągać, dowiecie się, obiecuję ... ale nie teraz. Prędzej czy później poznacie nas, jeśli tylko będziecie tego chciały.
Spodziewała się tego, że nie dowie się niczego nowego, ale odpowiedź Horana dała jej do myślenia. - Dowiecie się. To nie miała być zwykła, przelotna znajomość. Ponownie poczuła się niezręcznie, ale kiwnęła głową na znak iż rozumie o co mu chodzi. Mimo to stwierdziła, że najwygodniej będzie znów zmienić temat.
- Jeszcze raz, bardzo przepraszam za kłopot. - Przerwała ciszę, która przez chwilę opanowywała salon.
- Musisz przestać przepraszać. - Stwierdził, uśmiechając się do niej pocieszająco. - Ile razy mam Ci powtarzać, że to żaden kłopot i po prostu chcę Ci pomóc? - Zmarszczył czoło, posyłając dziewczynie znaczące spojrzenie. - Poza tym, lubię Twoje towarzystwo. Naprawdę, dobrze wiedzieć, że umiesz mówić. - Zadrwił.
- Jestem bardzo nieśmiała, chyba już to mówiłam. - Na twarzy dziewczyny, pojawił się dziwny grymas, ponieważ poczuła, że czerwona ciecz zaczyna ponownie spływać po jej wardze. - Niall? - Zaczęła cicho. - Czy mógłbyś podać mi chusteczkę, proszę? - Spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. - To znowu krwawi.
- Och, bądź dzielną dziewczynką i nie płacz. - Zachichotał, chcąc rozładować niepotrzebne napięcie, które spowodowane było strachem siedemnastolatki.
- Nie przepadam za krwią. - Mruknęła, zwracając uwagę na zmartwione spojrzenie Horana.
- Tylko żartuję, wiem, że Cię boli. Nie powinnaś przez to przechodzić. - Wyszeptał oczyszczając twarz dziewczyny z gęstawego, czerwonego płynu.
- Tylko żartuję, wiem, że Cię boli. Nie powinnaś przez to przechodzić. - Wyszeptał oczyszczając twarz dziewczyny z gęstawego, czerwonego płynu. -Lepiej? - Spytał, pocierając pokrzepiająco ramię dziewczyny.
- Mhm. - Nieśmiało kiwnęła głową. Dotyk blondyna ją onieśmielał; sprawiał, że czuła się dziwnie. Wywoływał u niej podekscytowanie, którego nie mogła opisać. - Jesteś taki miły, dziękuje. - Wyszeptała, wdzięcznym głosem. Chłopak spojrzał na nią i posłał jej serdeczny uśmiech, po czym z jego ust wydobył się cichy chichot. Po chwili, dziewczyna tkwiła w uścisku Horana i wcale jej to nie przeszkadzało, mimo że cały czas obawiała się chłopaka, którego nie mogła rozgryźć.
- Powinnaś iść spać. - Wymruczał w jej włosy, w których zatopił nos. - Na pewno jesteś zmęczona, mała. - Odsunął się od siedemnastolatki, zmierzając się po chwili z niepewnym spojrzeniem Ellie. - Nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy. Spójrz, możesz spać w moim pokoju, a ja pójdę do pokoju mojej siostry, lub na odwrót. - Uśmiechnął się, a ona pokiwała lekko głową. - A teraz pójdziesz do łazienki i weźmiesz prysznic. Poczujesz się lepiej.- Pogłaskał jej, długie, miękkie włosy. - Pożyczę Ci koszulkę i dresy, co Ty na to? - Milczała, więc uznał to jako zgodę. Wstał, przeczesał włosy palcami, a następnie gestem palca uniesionego do góry, poinformował Lizzie, że wróci za chwilę. Poszedł do swojej sypialni i wyjął z szuflady, perfekcyjnie złożoną, czarną koszulkę z logo Supermana. Z drugiej natomiast wyciągnął szare dresy, które bardzo lubił. Wracając do salonu, zastał brunetkę stojącą przy oknie. Domyślił się, że podziwiała niepowtarzalny widok z jego okna.
- Proszę. - Dziewczyna zadrżała pod wpływem jego głosu. Przestraszył ją, lecz nie chciała dać tego po sobie poznać. - Łazienka jest tam. - Pokazał palcem, na dębowe, masywne drzwi łazienkowe. Zanim odeszła, wręczył w jej dłonie ubrania, które przygotował.
- Dziękuje. -Szepnęła, patrząc gdzieś w dal, aby uniknąć wzroku Nialla.
- Miałaś przestać. - Zaśmiał się. - Idź już. - Dziewczyna posłusznie wykonała nakaz blondyna i podążyła w stronę łazienki. Gdy do niej weszła, kilka razy upewniła się, że zamknęła drzwi, zanim zaczęła się rozbierać. Gdy była już prawie naga, podeszła pod wielkie lustro, które znajdowało się za prysznicem i przyjrzała się swojej sylwetce. Na całym ciele, rozproszone były fioletowe siniaki, które wyglądały naprawdę źle. Przełknęła głośno ślinę, chcąc po prostu zapomnieć o tym, co ,,zdobi'' jej ciało.
Dziewczyna kilkakrotnie przyglądała się swojemu odbiciu i mogła przysiąc, że wyglądała komicznie w męskich ubraniach. Spodnie były za dużo o kilka rozmiaru, więc wyglądały na niej niczym worek, a koszulka sięgała niemal do połowy ud.
- Nowe szczoteczki do zębów są w szufladzie pod umywalką. - Usłyszała głos swojego towarzysza zza drewnianej powłoki.
- Dziękuję! - Odkrzyknęła, aby usłyszał. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, ponieważ cały czas przyglądała się swojemu odbiciu.
- Mówiłem, abyś przestała. - Słyszała, że Horan mówił do niej wesołym głosem, przez co poczuła się lepiej. Stwierdziła, że musi się wyluzować.
Po odnalezieniu szczoteczki i dokładnym umyciu zębów, Elizabeth wyszła z łazienki i udała się do salonu, w którym przebywał Niall.
- Nie śmiej się. - Lizzie uniosła palec do góry, w geście ostrzeżenia. - Jestem klownem, patrz! - Z jej ust wydobył się uroczy chichot.
- Ojej! Jak słodko! - Blondyn próbował naśladować dziewczęcy głos, przez co Lizz zaśmiała się jeszcze głośniej. - Naprawdę, jesteś urocza. I kocham Twój śmiech. - Powiedział spoglądając na dziewczynę, której twarz pokryła się rumieńcem. - Widzę, że masz lepszy humor?
- O tak, to przez to ubranie. - Stwierdziła. - I dzięki Tobie, dzięku..
- Przestań! - Parsknął śmiechem, a nastolatka popatrzyła na niego zdezorientowana.- Nie masz za co dziękować, więc tego nie rób.
- Ale..
- Idź spać. - Położył swoją dużą dłoń, w dolnej części pleców dziewczyny i poprowadził ją do sypialni, która jak się okazało należała do chłopaka. - Stwierdziłem, że tutaj będzie Ci wygodniej, także dobranoc. - Odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi.
- Stój! - Zawołała cicho Dawes.
- Coś nie tak? - Uśmiechnął się, mrużąc oczy. Był zdziwiony reakcją dziewczyny, gdyż myślał, że się go boi i nie życzy sobie jego obecności. Czy coś się zmieniło?
- A Ty gdzie będziesz spał? - Spytała nieśmiało. - Skoro ja jestem mniejsza od Ciebie to może ja powinnam spać u Twojej siostry. Nie mogę zabierać Ci łóżka, wiesz...jest Twoje. - Czuła się jak idiotka, ale i tak na koniec swojej wypowiedzi posłała chłopakowi uśmiech.
- Awww, Twoje wypowiedzi są urocze. - Zachichotał, lecz nie miał na celu jej obrazić. Po prostu uważał, że jest strasznie rozkoszna. - Będziesz spała tutaj i koniec. - Powiedział pewnym głosem. - A skoro jesteś mała i zajmujesz jedną czwartą tego łóżka, to znajdzie się miejsce również dla mnie, prawda? - Wyszczerzył się, oczekując odpowiedzi. - No dalej, będę trzymał łapy przy sobie. - Uniósł kończyny górne w geście obronnym. - W sumie, zrobię co chcę. - Wzruszył ramionami. - To jak?
- Twój dom, rób co uważasz. - Westchnęła. -Ja po prostu nie chcę zabierać Ci łóżka.
- Okey, w takim razie idź spać, mała. - Odrzucił kołdrę i zmusił dziewczynę by usiadła na skraju łóżka. - Dobranoc! - Uśmiechnął się.
- Ale wciąż zabieram Ci to pieprzone łóżko. - Tupnęła nogą.
- Woah, idź spać i nie przeklinaj. - Pogroził jej palcem i zaśmiał się cicho po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna czuła się bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek, dlatego opadła bezradnie na miękką poduszkę. Od razu przykryła się kołdrą i zamknęła zmęczone oczy, chcąc nie myśleć o tym co stało się w jej domu. To ją niszczyło; sprawiało, że nie miała ochoty żyć. Nawet nie wiedziała kiedy, Morfeusz zabrał ją do swojej krainy.
Obudziły ją promienie słońca, przecierające się przez zasłonięte żaluzjami okna. Zanim jeszcze otworzyła oczy, poczuła ciężar na swoim brzuchu oraz ramieniu. Zdezorientowana, otworzyła oczy a to co zobaczyła przerosło jej wyobrażenia.
Jej małe ciało, przygniatała właśnie ręka oraz głowa właściciela mieszkania. Zadrżała, pod wpływem jego ciepłego ciała, które było przyciśnięte do niej. Nie chciała go budzić, ale również nie miała ochoty na to, żeby leżeć w takiej pozycji. Co pomyśleli by jej rodzice? Prychnęła, nie chcąc nawet myśleć o rodzicielce oraz Jeremim, którzy ją niszczyli. Dosłownie.
- Mógłbyś się posunąć? -Wyszeptała, delikatnie odciągając od siebie jego rękę. - Jesteś ciężki, Niall. - Westchnęła bezradnie. - Obudź się.- Potrząsnęła nim, co spowodowało, że zaczął unosić swoje powieki.
- Ooo, wstałaś. - Wychrypiał, uśmiechając się w seksowny sposób, wywołując ciarki na ciele Lizzie. - Wybacz, nie wiem jak moja ręka znalazła się na Tobie. - Zaśmiał się, a następnie podniósł część ciała z nastolatki.
- Dzień dobry. - Wyszeptała nieśmiało, przyglądając się zaspanej twarzy blondyna.
- Dzień dobry, mała. - Uśmiechnął się, opierając na łokciach w stronę dziewczyny. - Spało się fantastycznie, nieprawdaż? - Uniósł brwi z góry, próbując się nie roześmiać ze zmieszanego wyrazu twarzy Lizzie.
- Tak, pomijając to, że jesteś ciężki. - Powiedziała wesoło, co zdziwiło Horana.
- O nie, nie. - Niall dźgnął dziewczynę, palcem w brzuch na co zareagowała piskiem. - To nie ja jestem ciężki, to Ty jesteś słaba. -Wyszczerzył się.
- Cokolwiek. - Mruknęła, prostując się. Uśmiech nie schodził z twarzy obojga.
- Lubię Cię. -Wyznał blondyn. Cóż, naprawdę ją lubił, chociaż czasami go irytowała, a wręcz doprowadzała do szału. Wolał ją w wersji, w której poznał niedawno, czyli uśmiechniętą i zabawną. Nie chciał by była smutna.
- Um..- Elizabeth nie wiedziała co ma odpowiedzieć chłopakowi, dlatego spuściła wzrok. - Hm, Ty też nie jesteś zły, jednakże muszę już iść. - Pośpiesznie wstała z łóżka. - Pójdę się przebrać i...
- Pożycz sobie te ubrania, oddasz mi kiedyś tam. - Uśmiechnął się. - Nie chcesz zostać na śniadanie?
- To naprawdę nie jest dobry pomysł, muszę lecieć. - Stwierdziła, biegnąc w stronę łazienki po swoje ubrania. Szybko zmieniła swoją garderobę, przy czym ciuchy blondyna idealnie poskładała. Umyła zęby i rozczesała włosy, szczotką gospodarza. Po przejrzeniu się w lustrze, stwierdziła, że wygląda tak jak zawsze, czyli do zaakceptowania. W ocenie, pominęła rozwaloną wargę i siniak na twarzy. Po piętnastu minutach z powrotem była w towarzystwie Horana.
- Mała, zamówiłem Ci taksówkę. - Powiedział, gdy tylko ujrzał jej sylwetkę wchodzącą do salonu. - Odwiózłbym Cię sam, ale Twoi rodzice mogliby być źli. Chyba rozumiesz.
- Nie nazywaj ich tak. - Warknęła. - Poza tym, dziękuję, nie musiałeś. - Jej głos, znowu przybrał cichego i spokojnego tonu. -Cóż, naprawdę jestem Ci wdzięczna za wszystko co dla mnie robiłeś. Zachowałeś się jak prawdziwy przyjaciel mimo, że nie wiem kim jesteśmy.
- Kim jesteśmy? - Mruknął, udając zamyślonego. - Chyba myślę, że możemy uznać się za dobrych kumpli, co? - Obdarował ją serdecznym uśmiechem. - I nie ma za co, nie mogłem patrzeć jak cierpisz. Nie zasłużyłaś na ból. - Zamknął ją w szczelnym uścisku, co całkiem zdziwiło dziewczynę, lecz odwzajemniła gest.
- Dziękuję. - Wyszeptała. - I będę to powtarzać. - Zachichotała, trochę bez humoru. - Także, już pójdę. Cześć Niall.
Poczekaj, przecież boisz się wind. - Zauważył. - Odprowadzę Cię do wyjścia z budynku.
- Okey. - Przytaknęła z wdzięcznością i razem z blondynem opuściła jego mieszkanie kierując się do windy. Tym razem podeszła dosyć obojętnie do podróży przerażającej ją windą, aczkolwiek przez cały czas trzymała się boku Nialla. Gdy zatrzymali się na parterze, Horan po raz kolejny tego dnia porwał ją w objęcia. Odwzajemniła uścisk zastanawiając się nad tym ile to już razy podczas ostatnich 24 godzin chłopak ją przytulał. W rzeczywistości nigdy wcześniej nie tuliła się do nikogo płci przeciwnej więc było to dla niej pewnego rodzaju nowe doświadczenie, mimo iż tak naprawdę nic to nie znaczyło, a było zwykłym przyjacielskim uściskiem. Przynajmniej tak sobie wmawiała Dawes, bojąc się przyznać przed samą sobą jak bardzo pociąga ją ten chłopak.
- Jeszcze raz dziękuję za wszystko i cześć. - Uśmiechnęła się, odsuwając się od chłopaka i skierowała się do wyjściowych drzwi.
- Cześć. - Usłyszała za sobą i odwróciła się by ujrzeć machającego do niej Nialla. Odwzajemniła szybko gest i wyszła na zewnątrz, gdzie powitał ją powiew nadzwyczaj ciepłego, jesiennego wiatru. Zauważyła czekającą na nią taksówkę i podążyła w jej stronę w tym samym czasie widząc znajomą sylwetkę zmierzającą w jej stronę. Harry Styles. Chłopak szedł przed siebie, nie zwracając na nic uwagi, gdyby nie odsunęła się na bok prawdopodobnie zostałaby przez niego staranowana. Brunet wyglądał na naprawdę rozzłoszczonego, dłonie miał wciśnięte w kieszenie a jego źrenice były podejrzanie rozszerzone. Lizzie zatkało na jego widok, biło od niego grozą. Bała się. Zatrzymała się przy zaparkowanym aucie i ostatni raz odwróciła się za siebie by przekonać się, że Styles szedł do Horana. nie chciała się wtrącać, dlatego pozostając niezauważona, wsiadła do taksówki i podała kierowcy swój adres. Po dziesięciominutowej podróży, znalazła się przed swoim domem, do którego nie miała ochoty wchodzić. Przełknęła głośno ślinę, bojąc się konsekwencji swojego zniknięcia. Zanim przekroczyła próg budynku mieszkalnego, otrzymała sms'a, którego od razu przeczytała.
Zdziwiła się. Skąd on miał jej numer? Cóż, zaczęła się domyślać, że ,,pożyczył'' sobie jej telefon, gdy spała. Pomyślała, że dobrze będzie mieć jego numer wśród swoich kontaktów, dlatego zapisała go. Przed wejściem do środka wystukała szybką odpowiedź.
Wzdychając ciężko otworzyła drzwi do swojego domu.
- Jestem! - Krzyknęła, informując o swojej obecności matkę, na którą była piekielnie zła oraz Jeremiego, którego nienawidziła.
- Gdzie byłaś, młoda damo? - Usłyszała warczenie rodzicielki. - Myślałaś, że ucieczka ujdzie Ci płazem?!
- Ciebie też dobrze widzieć. - Prychnęła z sarkazmem w głosie. - Co tym razem? Dostanę w twarz czy w brzuch? - Wysyczała, dziwiąc się samej sobie. Skąd ta pewność siebie?!
- Co się z Tobą stało? Gdzie byłaś?
- Co się ze mną stało? - Fuknęła. -Mówię Ci prawdę, matko. A byłam w bezpiecznym miejscu, gdzie ktoś się mną zaopiekował. Wiesz, nikt nie bił. - Zaśmiała się ponuro, bez humoru. Jej mięśnie napięły się, gdy do korytarza wkroczył Jeremy. Posłał jej pełne nienawiści spojrzenie.
- Byłaś u jakiegoś dupka? - Warknął. - Co? Przespałaś się z nim, żeby Cię przenocował? Cóż, nie myślałem, że Twoja córka, Martho, jest łatwą dziwką. - Uderzył pięścią w szafkę, stojącą przy ścianie.
- Co? Nie nazywaj mnie tak! - Krzyknęła oburzona Elizabeth, lecz szybko tego pożałowała, gdyż mężczyzna wymierzył jej siarczysty policzek, a następnie popchnął ją w stronę schodów na górę. Nie czekając na nic więcej, dziewczyna pobiegła do swojego pokoju, wcześniej zamykając drzwi na klucz.
Zrozpaczona, rzuciła się na łóżko, aby odreagować. Leżała z zamkniętymi oczyma, blisko czterdzieści minut, gdy nagle usłyszała dzwonek telefonu, informujący ją o próbie połączenia.
- To wszystko jest takie... jestem pod wrażeniem. - Madison nie ukrywała swojego zaskoczenia. Uśmiechnęła się do telefonu wpatrując się w ścianę. - Niall serio Cię lubi.
- Nie wiem to, to co się dzieje jest dziwne..
- Możesz na niego liczyć, to ważne. A jeśli chodzi o Jeremiego... nie mam słów, chciałabym Ci jakoś pomóc, nie możesz obrywać za wszystko. Nikt nie ma prawa podnosić na Ciebie ręki. - Pod koniec poczuła jak łamie jej się głos. - Jak się czujesz? Jak to w ogóle się stało, że spotkałaś wtedy chłopaków i dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie?
- Teraz jest odrobinę lepiej, jak wiesz Niall mi pomógł. - Madison usłyszała jak Lizzie cicho wzdycha przygotowując się na kolejne zmierzenie się z wczorajszym wieczorem. - Cóż nie chciałam ani do nikogo dzwonić, ani przebywać z ludźmi. Chciałam być sama.. ja..
- Ty co? - Pośpieszyła ją.
- Chciałam zrobić coś głupiego... ale na szczęście czy nieszczęście spotkałam Horana i Stylesa, uparli się, że muszą mi pomóc. - Wyznała szczerze i czekała na reakcję przyjaciółki.
- Booooże. - Przeciągnęła. - Tak mi przykro, żałuję, że mnie z Tobą wtedy nie było.. Ty przeżywasz istne piekło, w momencie gdy ja za wagary dostałam jakiś głupi szlaban. Lizzie, obiecaj mi coś.
- Hym?
- Co by się nie działo zawsze mi o tym mów, spróbuję pomóc, a jeśli nie ja to.. Niall, bo wiesz... - Nie dokończyła, uśmiechając się słysząc cichy chichot przyjaciółki. - Cieszę się, że poprawiłam Ci humor. Wyobrażasz sobie? Lizzie i Niall jako para. - Zaśmiała się cicho, pozwalając sobie opaść na miękkie poduszki.
- Och, raaany przestań. - Lizzie dziękowała, że rozmawiały tylko przez telefon bo inaczej nie byłaby w stanie ukryć tego, że się zaczerwieniła. Cieszyła ją również zmiana tematu, postanowiła więc, że teraz to ona zapyta ją o Harrego. - A więc w takim razie, co z Tobą i brunetem?
- Stylesem? Byłam zbyt zmęczona i nie zrozumiałam zbyt wiele z tego co mi wczoraj mówił, ale gadał coś o tym, że wcale nie jest taki zły jak twierdzi mój tata. - Ściszyła głos bojąc się, ze ktoś z domowników mógłby ją usłyszeć. - No właśnie.. do tego dziś rano mieli okazję się poznać.
- Cooo? Żartujesz?
- Nie. Nie wiem czego spodziewał się Harry, ale skończyło się na tym, że wmówiłam ojcu, że ten Styles i Styles, którego on zna to dwie różne osoby.
- Uwierzył? - Dociekała Dawes.
- Tak. Tak mi się przynajmniej wydaje bo nie wnikał i zostawił nas samych. No a wtedy powiedział kilka głupich rzeczy jak to on i dotarło do mnie, że nie chcę okłamywać ludzi wokół i samej siebie z jego powodu. Kazałam mu wyjść i wyszedł.
- Myślisz, że to dlatego był taki wściekły pod mieszkaniem Nialla?
- Przeze mnie? Nie wydaje mi się, żeby ruszył go fakt, że ktoś taki jak ja wyrzucił go z domu. - Wywróciła oczami zastanawiając się nad ostatnimi wydarzeniami. - Może coś się stało jak już wyszedł. Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
- Och. - Monica była święcie przekonana, ze w tej chwili jej przyjaciółka się uśmiechnęła. Była szczęśliwa, że mimo tego co się dzieje, ta potrafi być radosna, ale miała dziwne poczucie, że się z niej śmieje. - Jesteś pewna? - Usłyszała jak jej głos się ożywia.
- Pewna czego?
- Że on Cię nie obchodzi.
- Lizzie, daruj sobie. Kończę bo moje naleśniki są już lodowate. - Zaśmiała się.
- Smacznego! - Usłyszała i zakończyły rozmowę tym radosnym akcentem.
Od autorek : Witamy, nie wyrobiłyśmy się w weekend ale mamy dopiero poniedziałek! Nie jest najgorzej :D Jak widzicie, odrobinę odmieniłyśmy wygląd posta, teraz pojawiać się będą gify, a smsy bohaterów w takiej formie będą czytelniejsze :)
Chciałyśmy bardzo podziękować za nominację do Liebster Awards, niebawem pojawi się odpowiednia zakładka i odpowiemy na pytania, ponieważ aktualnie nie mamy zbyt wiele czasu :)
Dziękujemy serdecznie za komentarze :)
Uhuh, czy Wy również tak bardzo nie możecie doczekać się 18.04? :D
Pam Lam : Ja się cieszę z 17.04 również, ponieważ Nasza, wspaniała, niepowtarzalna MrsLukrecja odchodzi urodziny ! :D Także, Najlepszego! Fajny prezent od chłopców, prawda? ^^